Moim zdaniem...

blog Andrzej Nowakowski

Page 10 of 14

Słowa dotrzymuję. Czekam na parlamentarzystów

Takie było hasło moich ostatnich wyborów, bo oznacza ono, że liczę się z moimi wyborcami. Uwierzyłem, że parlamentarzyści – zwłaszcza ci związani z regionem płockim – postępują w ten sam sposób. Jakże się rozczarowałem.

Poseł Marek Opioła na spotkaniu z dziennikarzami, na które zaprosił ich tuż po wyborach, mówił o priorytetowych sprawach dla Płocka. Na pytanie dziennikarzy, czy przekonywał już do swojej wizji prezydenta miasta, opowiedział: – Widziałem Andrzeja Nowakowskiego… na kweście – poseł nawiązał do świątecznej zbiórki na ratowanie zabytkowych nagrobków w Płocku. – Liczę, że prezydent zorganizuje spotkanie dla wszystkich parlamentarzystów z naszego okręgu. Jest sporo nowych twarzy. Jeśli nie, to będę go do tego przekonywał, prezydent to człowiek mądry i inteligentny i mam nadzieję, że przystanie na moją propozycję”.

Posłuchałem pana posła Marka Opioły, który tak życzliwie mnie publicznie skomplementował i zaprosiłem wszystkich parlamentarzystów na spotkanie w sprawie tych najważniejszych dla Płocka inwestycji, które znajdują się poza granicami miasta. Bo moja władza kończy się na tych granicach; za nimi wszystko zależy w pierwszej kolejności od parlamentarzystów.

Wierząc w tę deklarowaną życzliwość zorganizowałem spotkanie, na które zaprosiłem wszystkich parlamentarzystów. Do ich biur skierowałem pisemne zaproszenie, wysłaliśmy je również pocztą elektroniczną (tylko mail’em poszło do posła Marka Jakubiaka z Kukiz’15).

Na spotkanie przygotowaliśmy prezentację inwestycji ważnych dla rozwoju Płocka, o wsparcie których chcemy prosić, bo zależą od woli rządu. Tym bardziej, że są to inwestycje, o które staramy się długo i pokrywają się z deklaracjami polityków, czyli:

— przybliżenie S10,

kolej Płock-Modlin,

obwodnica do Słupna

modernizacja drogi krajowej nr 62 do Warszawy do trzech pasów (w systemie 2+1).

Zachowałem się mądrze i inteligentnie (jak radził mi poseł Opioła) i liczyłem na dobrą frekwencję, tymczasem przyszło tylko troje posłów: Elżbieta Gapińska i Marcin Kierwiński z PO oraz Maciej Małecki z PiS. Nikt inny nawet nie uprzedził, że nie może przyjść i np. prosi o inny termin lub materiały. Może zaproszenia trzeba było wysyłać np. nie do posła Marka Opioły, ale do jego społecznego asystenta i płockiego radnego Marcina Flakiewicza, któremu troska o miasto leży na sercu na tyle, że biega po placach budowy, by robić na nich zdjęcia?

– Mój wynik zobowiązuje, to cele strategiczne, będziemy o nie zabiegać – mówili w kampanii wyborczej o tych samych sprawach, o których chciałem z nimi porozmawiać na spotkaniu w ratuszu. Właśnie, mówili. Może źle termin spotkania wybrałem? To dlaczego przyjechali inni?

Najwięcej determinacji wykazał poseł PiS Maciej Małecki, polityk z Sochaczewa, z którym Płock „łączą” naprawdę silne więzy. Pan poseł nie tylko przyjechał na spotkanie, ale okazał się najbardziej uważnym słuchaczem i sprawił wrażenie polityka, któremu naprawdę zależy na tym, by nam pomóc. I na moje lekkie zdziwienie, że pokonał drogę z Sochaczewa odpowiedział: – Zawsze dbałem o swój region i okręg, i zawsze starałem się dbać o jego rozwój.

Żeby nie być gołosłownym, ani nie uchodzić za osobę oderwaną od realiów, przypomnę wybrane publikacje, które czytałem przed i zaraz po wyborach, w których politycy deklarowali swoje zainteresowanie i pracę na rzecz realizacji priorytetowych inwestycji dla Płocka.

Najpierw fragmenty z onet.pl, który swoją relację oparł o depesze Polskiej Agencji Prasowej:

Obecny senator PiS Marek Martynowski, ubiegający się ponownie o ten mandat oraz radny mazowiecki tej partii Maciej Wąsik, b. wiceszef CBA, kandydujący na posła, zadeklarowali w środę podczas konferencji prasowej, że w przyszłym parlamencie będą zabiegali m.in. o budowę trasy kolejowej Płock-Modlin oraz remont torów na odcinku Płock-Kutno. Obaj zarzucili koalicji PO-PSL, iż przez osiem lat nie zrobiła nic, by rozpocząć istotne dla Płocka i regionu inwestycje kolejowe.

– Podstawowe problemy, które Płock i region płocki mają z koleją to: remont wyeksploatowanej i anachronicznej trasy Płock-Kutno, planowane od dawna połączenie z Modlinem, gdzie powstało lotnisko oraz wyprowadzenie poza miasto transportu materiałów niebezpiecznych, co obecnie stanowi pewne zagrożenie dla mieszkańców – ocenił Wąsik. Według niego, te trzy, strategiczne dla Płocka i regionu płockiego, inwestycje miałyby rozpocząć się w ramach krajowego programu kolejowego do 2019 r., a środki na ich realizację pochodziłyby zarówno z budżetu państwa, jaki i funduszy unijnych, natomiast w przypadku obwodnicy dla substancji niebezpiecznych także w części z PKN Orlen, w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego.

– Razem z Markiem Martynowskim składamy zobowiązanie, że będziemy zabiegać, aby te trzy inwestycje, czyli remont trasy Płock-Kutno, budowa trasy Płock-Modlin oraz budowa linii dla towarów niebezpiecznych, znalazły się w tym programie, kiedy będzie pracował nad nim nowy rząd – oświadczył Wąsik.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kandydaci-pis-obiecuja-inwestycje-kolejowe-dla-plocka/z6vktp

Natomiast w Gazecie Wyborczej Płock ukazała się relacja spotkania posła PiS Marka Opioły z dziennikarzami, o której wspomniałem na początku:

(…) – Mój wynik w wyborach zobowiązuje – mówił Opioła na spotkaniu w Browarze Tumskim. – Nie, nie otrzymałem żadnej propozycji stanowiska rządowego, będę w mieście, będę pracował na jego rzecz. I będę dążył do realizacji wszystkich rzeczy, o których mówiłem w kampanii.

Poseł podkreślał, że wielu przedstawicieli różnych ugrupowań w mieście – PiS, PO, PSL – jeśli chodzi o tematy ważne dla Płocka, mówiło ostatnio o tym samym. M.in. o przybliżeniu do miasta trasy S10, kolei do Modlina i Warszawy, Orlenie i kwestii ochrony środowiska oraz sponsorowania Wisły Płock. – To jest moment, kiedy te tematy można przepracować wspólnie – przekonywał Opioła. – I zrobić dobrze dla miasta.
(…)
Marek Opioła zapewnił także, że jego niedawne wystąpienie w sprawie Orlenu i jego sponsorowania – a raczej braku sponsorowania – drużyny nożnej Wisły Płock, nie było „pustym chwytem wyborczym”. – Zależy mi szczególnie, by zapewnić wsparcie drużynom dziecięcym i młodzieżowym. A potem także pierwszej drużynie – mówił. Dodał, że ma nadzieję, że władze klubu omówią to na spotkaniu z władzami Orlenu. – Kiedy będzie już nowy zarząd – wyjaśniał poseł.

Mówił jeszcze, że zależy mu na szybszym terminie budowy trasy S10. Oraz że będzie kibicował planom jego kolegów z PiS – Markowi Martynowskiemu i Maciejowi Wąsikowi, którzy w czasie kampanii przedstawili swój pomysł na nowy podział Mazowsza (na dwa odrębne województwa, stołeczne i mazowieckie, ze stolicą w Płocku). – Chętnie zobaczę ten projekt. Koledzy są specjalistami w tym zakresie, mam nadzieję, że im się uda – podkreślał.
(…)
Opiole towarzyszył miejski radny klubu PiS Marcin Flakiewicz. Poseł przedstawił go jako swego asystenta społecznego.

(…)

– Czy przekonywał już pan do swojej wizji prezydenta miasta? – chcieli wiedzieć dziennikarze.
– Widziałem Andrzeja Nowakowskiego… na kweście – poseł nawiązał do świątecznej zbiórki na ratowanie zabytkowych nagrobków w Płocku. – Liczę, że prezydent zorganizuje spotkanie dla wszystkich parlamentarzystów z naszego okręgu. Jest sporo nowych twarzy. Jeśli nie, to będę go do tego przekonywał, prezydent to człowiek mądry i inteligentny i mam nadzieję, że przystanie na moją propozycję.

Cały tekst możecie znaleźć pod linkiem: http://plock.wyborcza.pl/plock/1,35710,19133790,marek-opiola-chce-zrobic-dla-miasta-dobrze.html#ixzz3uO5dAJy2.

Ale nie tylko na gazecie.pl. Podobną relację zdało na swojej stronie internetowej np. Radio Płock:

http://itpro-sa.home.pl/autoinstalator/wordpress9/?p=7268

Dużo tych cytatów, ale tak wiele ważnych deklaracji padło. Czytając je sam się zastanawiam, czy jestem naiwny wierząc w to, co mówią politycy?

Nowy stadion w Płocku? Tak, ale z głową

Zaczęła się dyskusja o potrzebie budowy nowego stadionu piłkarskiego przy ul. Łukasiewicza. Zbudujemy go, ale bez pośpiechu, konsultując jego kształt i racjonalnie mierząc jego wielkość i szukając na niego pieniędzy poza budżetem Płocka

Bo to poważny problem, z jakim mierzą się inne, duże miasta w kraju, które zbudowały wielkie obiekty na kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy widzów. A tymczasem trybuny te nie wypełniają się dziś nawet w 1/3. To razi, kiedy widzi się takie rzędy pustych krzeseł, a do tego finansowo boli, bo utrzymanie stadionu sięga milionów złotych.

Z takim problemem zmaga się m.in. Lublin z wielkim stadionem i trzecioligowym Motorem Lublin oraz Łódź, budująca wielki obiekt dla swoich drużyn, które egzystują w trzeciej i czwartej lidze. Dlatego dużo racji mają ci, którzy obawiają się o wydanie publicznych pieniędzy na obiekt, który może służyć garstce kibiców.

Płock ominęła ta „koniunktura” na budowanie stadionów, może i dobrze, bo skupiliśmy się na budowaniu klubu piłkarskiego i zespołu Wisły. Powoli podnieśliśmy go organizacyjnie i finansowo. Dziś Wisła Płock nie ma długów (Korona Kielce np. ma ich 20 mln zł) i puka coraz częściej do drzwi ekstraklasy. Poszliśmy dobrą drogą i teraz pytanie o nowy stadion jest jak najbardziej zasadne. Mamy dla kogo ten obiekt zbudować, nie grozi nam sytuacja Łodzi, czy Lublina.

Dlatego możemy zacząć rozmowę o budowie stadionu. Rozmowę. W przyszłym roku mogą powstać koncepcje obiektu, które poddamy konsultacjom, by wybrać najlepszą.

Nie ukrywam, że najbardziej podoba mi się droga, jaką poszła Gdynia, budując stadion w angielskim stylu, na nieco ponad 15 tys. widzów, którzy oglądają mecze i piłkarzy na wyciągnięcie ręki. Jednocześnie jest to obiekt, który spełnia wszystkie międzynarodowe wymagania. Oznacza to, że tor wyścigowy się na nim nie zmieści. Na tor musimy znaleźć inne rozwiązanie.

Jak ostatecznie będzie wyglądać ten obiekt – odpowie autor koncepcji. Pamiętajmy, że na obecnym stadionie mamy wysokiej jakości podgrzewaną murawę, nowoczesny monitoring i wiele innych inwestycji, które można wykorzystać.

Każdy spyta, a skąd pieniądze, czy miasto będzie się zadłużało itd.? O zadłużaniu pisałem wielokrotnie: to straszak, używany przez opozycję. Wyobrażam sobie czasem, że siedzą płocczanie nad dziurawą ul. Chopina i komentują te dziury: – Dziurawa ta droga, ale dobrze jest, bo na szczęście nasze miasto nie ma długów.

Przecież to nonsens, ludzie wolą mieć równą nową ulicę, tym bardziej, że problem kredytów miasta to problem Płocka, nie jego mieszkańców. Każde miasto sięga po kredyty, to wszystko są narzędzia do rozwijania miasta.

Nie sądzę natomiast, że w przypadku nowego stadionu będziemy sięgać po pożyczkę. Poszukamy zewnętrznych środków. Od nich także zależy też czas realizacji tego przedsięwzięcia.

Wielu polityków rządzącej partii w kampanii wyborczej deklarowało, że PKN Orlen musi się mocniej zaangażować w życie Płocka, że Orlen musi wrócić do Płocka, że w Płocku nawet muszą odbywać się zarządy PKN-u. Politycy Prawa i Sprawiedliwości będą mogli teraz zrealizować swoje wyborcze obietnice i np. wymóc na koncernie finansowe zaangażowanie w budowę np. nowego stadionu.

Chyba nie chcecie mi teraz powiedzieć, że oszukiwali?

Słowem: będziemy szukać takiej drogi finansowania budowy stadionu, by nie obciążyła ona budżetu Płocka. W ten sposób właśnie – bez udziału publicznych pieniędzy – zbudowaliśmy nowy dworzec autobusowy przy Dworcowej. Jak widać można.

Natomiast nadal priorytetem dla mnie pozostaną inwestycje, na które możemy dostać unijne dofinansowanie, jak budowa kolejnych odcinków obwodnicy oraz budowa wiślanych bulwarów.

Mija dopiero rok, a jak wiele się zmieniło

W poniedziałek minął rok od wyborów samorządowych, w których ponad połowa płocczan, którzy wzięli udział w tej elekcji, wskazała na mnie po raz drugi jako kandydata na prezydenta Płocka.

Raz jeszcze dziękuję za zaufanie. W swojej pierwszej kadencji pokazałem, jak dynamicznie można zmieniać Płock i robić to, co wcześniej wydawało się niemożliwe do zrobienia.

Odebranie dworca i inauguracja jego działalności była jedną z pierwszych – po otwarciu boiska szkolnego w Trzepowie – uroczystości na początku mojej drugiej kadencji.

A że mija właśnie rok – mamy doskonałą okazję do podsumowania tego okresu.

Mam czym się pochwalić i mam nadzieję, że mogę napisać, iż także miasto Płock ma się czym pochwalić. Bo nie zwalniamy tempa w modernizacji miasta, by stał się ośrodkiem komfortowym do życia. Dlatego skala zmian i inwestycji jest na tyle duża, że nie raz w latach wyborczych mniej się działo.

O oddaniu do użytku nowego dworca już wspominałem. Bardzo wiele zmieniło się w infrastrukturze bazy oświatowej. Mamy nowe przedszkole wraz z filią Młodzieżowego Domu Kultury w Imielnicy, kolejne dwa przedszkola – na Międzytorzu i na Podolszycach – są w budowie. Oddaliśmy do użytku Zespół Szkół Specjalnych przy ul. Słonecznej na tzw. cholerce. Placówka ta przeprowadziła się do nowej siedziby z obiektu, którego był fatalny. A także nową, bardzo nowoczesną halę sportową w „Siedemdziesiątce”.

Historyczną zmiana miała miejsce w Jagiellonce. Nie mam na myśli muzeum szkolnego, które w tym roku tam otworzyliśmy, ale o wprowadzeniu do szkoły po raz pierwszy w Płocku międzynarodowej matury. Otwiera to przed młodzieżą naszego miasta nowe perspektywy nauki.

Wiele zmieniło się na płockiej starówce. Przede wszystkim zakończyło się umacnianie skarpy i budowa nowych alejek spacerowych od Hotelu Starzyński do spichlerzy za farą. Odnowiona została Książnica Płocka. Kończy się renowacja kamienicy przy Kwiatka 3, gdzie będą mieszkania komunalne i lokale użytkowe.

Przybyło nam placów zabaw, niektóre zostały zmodernizowane i doposażone w zabawki dla dzieci, poruszających się na wózkach inwalidzkich. Mamy nowe skwery rekreacyjne, siłownie „pod chmurką”, nowe przystanki autobusowe, nowe klimatyzowane autobusy.

Zakończyliśmy czas kolejek do ogrodu zoologicznego. Ustawiały się one co niedziela i często kończyły za bramą zoo. Ustawiliśmy biletomaty, wprowadziliśmy możliwość kupienia biletów przez internet. Jeśli ktoś dziś stoi w kolejce, sam decyduje się na takie rozwiązanie, jak tradycyjny zakupu biletu w kasie.

Prowadzimy potężne inwestycje drogowe. Trwa przebudowa ul. Dobrzyńskiej, Traktowej i ich skrzyżowań ze Szpitalną, Zglenickiego i Maszewską. Kończy się przebudowa ul. Kazimierza Wielkiego oraz ul. 1 Maja wraz z jej skrzyżowaniami z ul. 3 Maja, Sienkiewicza, Kolegialną i pl. Obrońców Warszawy (od wiosny podobna modernizacja zacznie się na ul. Gradowskiego). Roboty toczą się w Borowiczkach – powstaje tam nowe skrzyżowanie ul. Harcerskiej z ul. Korczaka i Pocztową. Toczą się również prace przy remoncie al. Piłsudskiego.

Zakończył się tegoroczny etap robót nad modernizacją ul. Dobrzykowskiej. Tegoroczny, bo w przyszłym roku także będziemy ją zmieniać, dobudowując m.in. ścieżkę rowerową.

Przy okazji dróg rowerowych: przy tych ulicach jak Kazimierza Wielkiego, czy Dobrzyńska powstają ścieżki dla rowerzystów. Bardzo ważny jest odcinek, który powstał wzdłuż ul. Parowa, bo połączył ścieżkę wzdłuż Szpitalnej i na Sobótce.
Listę inwestycji rekreacyjnych kończyć może urządzenie w Orlen Arenie ścianki wspinaczkowej, której pomysł wyartykułowany został dzięki konsultacjom w postaci Budżetu Obywatelskiego Płocka. A także oddanie do użytku – prostego, a jednocześnie tak potrzebnego przedsięwzięcia – dużego parkingu przy cmentarzu komunalnym.

Wiele wydarzyło się w sferze gospodarczej. Był to rok historyczny dla Płocka. Przede wszystkim udało się nam sprzedać grunty pod rozbudowę należącej do koncernu Fiata fabryki maszyn rolniczych CNH Industrial Polska. Spółka powiększyła swoje tereny dwukrotnie i za kilka lat może zatrudniać do 350 osób więcej. Ostatnim takim wydarzeniem było otwarcie w Płocku fabryki Levis’a. Udało się nam doprowadzić do zainwestowania w mieście firmy zakładającej call center i podpisaliśmy pierwszą w historii miasta umowę o partnerstwie publiczno-prywatnym. Spółka Siemens przeprowadzi termomodernizację 24 naszych budynków (w tym m.in. Podolanki) i będzie zarządzać w nich energię cieplną oraz elektryczną w taki sposób, by zoptymalizować jej zużycie.

Długo można jeszcze wyliczać zmiany, jakie nastąpiły w tym roku w Płocku. Bo jeszcze uruchomiliśmy oczyszczalnię wód przy ul. Jasnej (dzięki niej zbudowana w śródmieściu kanalizacja deszczowa zaczęła funkcjonować), bo jeszcze rozbudowaliśmy Zakład Utylizacji Odpadów Komunalnych w Kobiernikach (na lata mamy spokój z sortowaniem i składowaniem śmieci), bo jeszcze kupiliśmy defibrylatory, wyremontowaliśmy kolejnych kilka ulic osiedlowych, zaczęliśmy remont miejskich szaletów, sadzimy szpalery drzew wzdłuż alei Piłsudskiego, Jachowicza, Kobylińskiego….

Bardzo ważny jest fakt, że wiele z tych inwestycji prowadzimy po zdobyciu zewnętrznych pieniędzy. Zebranie podatków i ich podzielenie to rzecz najprostsza. Inwestycje drogowe w tym roku kosztują nas 40 mln zł, a zdobyliśmy na nie dofinansowanie w wysokości 30 mln zł. Ale zewnętrzne środki mamy także na wspomnianą kamienicę przy ul. Kwiatka 3 oraz na kolejną, budowaną przy ul. Sienkiewicza 25. Dofinansowanie zdobyliśmy na ściankę wspinaczkową, muzeum w Jagiellonce, na Książnicę Płocką, na alejki na skarpie, na nowe autobusy dla KM, skwer na Zielonym Jarze, na nowy dworzec, od którego zacząłem.

Nie zwalniamy tempa. Mam nadzieję, że nikt nas nie zatrzyma. Dlatego zapraszam do współpracy wszystkich, którym dobro płocczan i Płocka leży na sercu.

Nie gaszę pożarów. Zapobiegam ich powstaniu

Na pohybel niedowiarkom – oj, chciałoby się tak poważnie powiedzieć. Mamy pierwszą w historii miasta umowę w partnerstwie publiczno-prywatnym. Dzięki niej w ponad 20 szkołach i innych publicznych budynkach nie będziemy ciepła wypuszczać w powietrze.

Z 15 lat się o takiej formie korzystania z pieniędzy prywatnych przez instytucje publiczne mówiło. Mówiło, mówiło i mówiło, i na mówieniu się kończyło. W tej kadencji nam się to udało. Nie pierwsze to przedsięwzięcie, o którym mogę napisać, że się udało w sferze gospodarczej miasta.

Mamy podpisaną z Siemens umowę na termomodernizację 24 budynków użyteczności publicznej – szkół, przedszkoli, Podolanki (powstanie na niej instalacja fotowoltaiczna), kilku zespołów szkół i ratusza. Firma ta da nam za 30 ml zł urządzenia, które pozwolą optymalnie wykorzystać ciepło i prąd. W skrócie chodzi o to, że nie musimy budynków jak szkoły, przedszkola, czy urząd ogrzewać w sobotę, czy w święta Bożego Narodzenia, bo nikogo w nich wtedy tam nie ma. Temperaturę można w nich wtedy obniżyć i dużo zaoszczędzić. I przywrócić, kiedy mieszkańcy wracają do tych obiektów do pracy w dzień powszedni, by nie odczuli żadnej różnicy.

Każdy z nas w domu stara się regulować pracę kaloryferów, by nie płacić za „ogrzewanie atmosfery”. Podobnie robimy z oświetleniem. Inteligentne domy np. tak sterują ogrzewaniem, by włączało się kiedy jest potrzebne, czyli kiedy w pomieszczeniach są ludzie.

Owe 30 mln zł będziemy musieli Siemensowi oczywiście oddać. Powstaje więc pytanie czy nam się to opłaca? Sam odpowiadam sobie pytaniem, które nie raz zadawało sobie pewnie wielu kierowców: czy kiedy nie mamy akurat gotówki to opłaca nam się zainstalować instalację gazową do samochodu na raty? Odpowiedź jest tak oczywista, że kończy dyskusję.

Bo miasto płaci rachunki za ogrzewanie, oświetlenie, wodę jak każdy jego mieszkaniec. Z oszczędności, które wygenerujemy spłacimy nowoczesne urządzenia, która da nam Siemens. Więcej, bardzo prawdopodobne, że na tym szybko zarobimy.

Jeśli rachunki za prąd w budynkach, które zostaną zmodernizowane spadnie więcej niż o 34 proc. – zaoszczędzone pieniądze zostają nam w budżecie i możemy je wydać na remonty chodników, budowę parkingów itp.

Oznacza to, że kupiliśmy ową instalację na gaz do samochodu na raty i wprawdzie musimy ją spłacać, jednak nie tylko starcza nam na ratę z oszczędności na paliwie, ale jeszcze dodatkowo zarabiamy. Na tym polega istota partnerstwa publiczno-prywatnego: dwie strony mają finansowe korzyści.

Bardzo poważnie zastanawiamy się nad kolejnym projektem w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego: wymianą oświetlenia ulicznego z konwencjonalnego na ledowe. Jak ono wygląda można się przekonać oglądając pierwsze fragmenty nowej ul. Dobrzyńskiej. Lampy, które tak intensywnie świecą na biało to właśnie ledy. Zużywają dużo mniej energii niż jarzeniówki, czy lampy sodowe. Za oświetlenie miasta płacimy rocznie ponad trzy mln zł.

A gdybyśmy tak wymienili w całym mieście żarówki na ledy? Mielibyśmy rachunek na dwa miliony złotych i milion złotych oszczędności rocznie.

Umowa o partnerstwie publiczno-prywatnym zmienia gospodarczą historię Płocka. Podkreślam to wydarzenie także z tego powodu, że jest ono dobrą ilustracją do pokazania sposobu myślenia mojego i moich współpracowników o rozwoju miasta.

Nie „gasimy pożarów”, kiedy pojawia się np. potrzeba odnowienia jednej, czy dwóch elewacji szkolnych. Myślimy o tym, jak rozwiązać problem elewacji wszystkich, bądź większości szkół na lata.

Dlatego też nie dzielimy tylko zebranych w mieście podatków, ale za wszelką cenę staramy się zdobyć zewnętrzne środki, po prostu zarobić na to miasto. Jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości wytykał mi jakiś czas temu, że spóźniłem się z remontem elewacji jednej ze szkół. To prawda, bo poświęciliśmy rok, by dzięki umowie z Siemensem załatwić problem elewacji kilkunastu placówek oświatowych. Warto było poczekać? Ponownie odpowiedź jest oczywista.

Z chęcią bym teraz przyjął pomoc parlamentarzystów w zdobyciu pieniędzy rządowych na rozbudowę ul. Wyszogrodzkiej do czterech pasów. Wszystko w ich rękach… 🙂

Dam jeszcze jeden przykład naszego sposobu myślenia o rozwiązaniu konkretnego problemu. Mamy kłopot z pętlą autobusową, która funkcjonuje na parkingu pod blokami przy ul. Zubrzyckiego na Podolszycach Południe . Ich mieszkańcy skarżą się na hałas i zanieczyszczenia. Na nową pętlę wystarczy wyasfaltowany plac, ale takiego miejsca w pobliżu nie ma. A jej przenoszenie w odległy fragment miasta oznacza wzrost kosztów przejazdów autobusów Komunikacji Miejskiej.

Zrobimy więc tak: właśnie projektujemy drogę z ronda na skrzyżowaniu ul. Czwartaków z al. Jana Pawła II do wiaduktu nad trasą mostową obok nowego centrum handlowego Leroy Merlin. Mieszkańcy Podolszyc Południe nie będą musieli jeździć na nowy most przez skrzyżowanie Wojska Polskiego.

Obok tej drogi zaplanujemy – z dala od zabudowań – pętlę autobusową. A na niej stanowisko, jedno z kilku w mieście, do ładowania prądem autobusów hybrydowych. I kupimy partię takich 10, a może nawet 20 hybrydowych autobusów. I złożymy na to wniosek o środki unijne. Nasz wkład własny do tego wielkiego projektu, który odczują wszyscy płocczanie, będzie równowartością kosztów budowy samej pętli. Czyli takiego „gaszenia pożaru”.

Na tym polega rozwój miasta.

Poczekajmy na Piknik Lotniczy

Zdecydowałem, że unieważnimy przetarg na organizację Pikniku Lotniczego. Nie będziemy przeznaczać na niego więcej pieniędzy, niż zarezerwowaliśmy w budżecie miasta.

Kwota 500 tys. zł jest moim zdaniem wystarczająca. Na drugie ogłoszenie o przetargu na zorganizowanie imprezy wpłynęła jedna oferta, na blisko 100 tys. zł więcej i – przepraszam – ale nie zdecydujemy się na dołożenie tych pieniędzy, bo szanujemy publiczne środki.

Urząd Miasta nigdy nie organizował tej imprezy, robił ją Aeroklub Ziemi Mazowieckiej, jako miasto byliśmy jej głównym sponsorem. Zdecydowaliśmy, że po wycofaniu się AZM z organizacji tego przedsięwzięcia spróbujemy ogłosić przetarg na organizację Pikniku Lotniczego, bo wielu płocczan sygnalizuje, że była to świetna impreza.

Trzeba pamiętać, że imprezy jak Piknik Lotniczy mają budżet w granicach 600 tys. zł. Jeśli chcemy być głównym sponsorem – możemy sfinansować ją w 80-90 procentach. Resztę organizator powinien znaleźć sam, przy pomocy innych sponsorów. Ta reszta, owe 10-20 procent, to zarobek organizatora, bo przecież mamy świadomość, że takiego przedsięwzięcia społecznie nikt nie robi.

Największe festiwale, jakie są organizowane w Płocku, mają swoich sponsorów. Największy – Audioriver – finansujemy, według naszej oceny, na poziomie około 30 procent. Pozostałe środki zdobywa sam organizator.

Ze względu na przekroczenie kwoty o ponad 100 tys. zł na organizację imprezy zdecydowaliśmy się zrezygnować z robienia w przyszłym roku Pikniku Lotniczego w Płocku. Przed nami perspektywa przebudowy nabrzeża wiślanego, może warto poczekać na zmianę tego miejsca i zorganizowanie nowej imprezy na jego uroczystą inaugurację?

Płockie Powązki

Początek listopada to niezwykle nostalgiczny czas, kiedy wracamy myślami do bliskich nam ludzi, którzy już odeszli. Przynosimy kwiaty na ich groby i zapalamy znicze. Pamiętajmy też o bezimiennych bohaterach, którzy spoczywają na płockich nekropoliach i pomóżmy po raz kolejny odrestaurować zabytkowe groby wrzucając datek do puszek kwestarzy w ramach akcji Ratujmy „Płockie Powązki”.

Podziwiam wszystkich, którzy w nią się angażują. Kwestarzy, proszących choćby o symboliczne datki, oraz tych, którzy tak chętnie pomagają i odpowiadają na ich prośbę. Sam uczestniczę w niej od lat.

Niezwykle cenne jest to, że dzięki akcji możemy ratować zabytkowe i cenne historycznie pomniki, znanych i zasłużonych płocczan. Inną korzyścią jest budowanie lokalnej tożsamości, integrowanie społeczności lokalnej i przypominanie historii Płocka i związanych z nim ludzi.

Wrzucając symboliczną złotówkę do puszki kwestarza ratujemy konkretny pomnik. W tym roku będziemy zbierać na grób rodziny Bronarskich, w tym siostry Stefana „Liścia” Bronarskiego – żołnierza wyklętego –  skatowanej przez komunistyczne służby bezpieczeństwa do tego stopnia, że nigdy nie odzyskała zdrowia.

Zachęcam do przyłączenia się do akcji.

Wydawać pieniądze każdy potrafi

Przyszło mi do głowy proste pytanie: co się bardziej nam jako miastu opłaca? Wyłożyć własne miliony na budowę drogi, czy przekonać rząd do budowy drogi w Płocku i dostać te miliony w prezencie od rządu?

Odpowiedź jest oczywista?

Okazuje się, że nie dla wszystkich, pomyślałem więc, że podzielę się refleksją na ten temat. Są bowiem tacy, którzy wolą wydać własne pieniądze niż cudze.

Bo pieniądze w budżecie Płocka i te państwowe, to środki publiczne. Ale to nie są te same pieniądze. Nasz budżet tworzą lokalne podatki, nasze umiejętności zdobycia firm, które nam je zapłacą, w końcu to nasze umiejętności pozyskania różnych funduszy. Słaby prezydent zbiera podatki i cała jego praca polega na tym, że je podzieli. Tu da na drogę, tam na przedszkole.

To, co od kilku lat robimy w Płocku to zdobywanie różnych funduszy, powiększających nasz budżet i to bardzo znacznie. Nie dzielimy tylko podatków, my zarabiamy pieniądze na miasto. Dam przykład: trwające dziś w całym Płocku roboty drogowe kosztować będą ok. 40 mln zł. Z budżetu miasta wyjmujemy na nie 10 mln, reszta to zdobyte przez nas dotacje.

Od jakiegoś czasu staramy się o rozbudowę ul. Wyszogrodzkiej do czterech pasów na odcinku od Podolszyc przez Imielnicę do granicy miasta na wysokości skrzyżowania z drogą na Mirosław.

Będzie ona kosztowała dużo, bo 30 mln zł. Skąd powinienem wziąć te pieniądze? Wyciągnąć je z budżetu Płocka, czy raczej przywieźć je do miasta? Czyli np. zdobyć je od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad?

Odpowiedź wydaje się oczywista.

Jeśli GDDKiA nam sfinansuje budowę ul. Wyszogrodzkiej, mamy w budżecie Płocka 30 mln zł więcej. Tyle, ile kosztował wiadukt kolejowy nad al. Piłsudskiego, czy gruntowna renowacja zabytkowej Małachowianki, albo kończąca się przebudowa układu komunikacyjnego wokół ul. Dobrzyńskiej. Słowem, bardzo duże pieniądze. A GDDKiA może to zrobić, ponieważ ul. Wyszogrodzka ma status drogi krajowej, którą utrzymujemy jako powiat grodzki.

Przyszło mi, że napisze o tym, ponieważ na ostatniej sesji Rady Miasta radni Prawa i Sprawiedliwości przekonywali mnie, że zamknąłem się w jakiejś skorupie, buduję drogi w innej części Płocka i nie widzę potrzeby poszerzenia ul. Wyszogrodzkiej do czterech pasów. Tymczasem tam codziennie są korki, bo ludzie za pracą wyjeżdżają tą drogą i stoi się tam nawet 40 minut.

Refleksja jaka mi przyszła jest następująca:

po pierwsze – jeśli na wlocie i wylocie z Płocka tworzą się korki to dlatego, że mieszkańcy domów w Imielnicy i Słupnie jadą do Płocka do pracy, a po południu z niej wracają. Czyli przyjeżdżają do miasta do pracy

po drugie – ironią jest mówienie o mojej niechęci do poszerzenia Wyszogrodzkiej przez ludzi, którzy tym miastem zarządzali i w 2008 roku, kiedy był remont Wyszogrodzkiej, nie poszerzyli jej do czterech pasów. Przecież niedawno tam był plac budowy.

po trzecie – rzeczywiście – skupiamy się na modernizacji dróg w centrum i ruszamy zaraz z budową kolejnych odcinków obwodnicy, co udrożni nam miasto i wyprowadzi ruch ładunków niebezpiecznych; i to jest dla mnie priorytetem, zwłaszcza, że przy tej okazji uzbroimy nowe tereny inwestycyjne (a nowe tereny inwestycyjne to nowe miejsca pracy!) i.

po czwarte i najważniejsze: zamiast wydawać 30 mln zł własnych środków będziemy walczyć, by otrzymać je od GDDKiA. Za chwilę będzie to zależało tylko od polityków PiS, którzy – podobno – deklarują chęć współpracy. Jakie oni mieli hasło na wyborczych bilbordach…..? „Praca, nie obietnice”? Tak to brzmiało?

Przeczytałem właśnie w Wyborczej wywiad z posłem PiS Markiem Opiołą. Powiedział, że w czasie kampanii wyborczej …nic nie obiecywał. No i trzeciego mostu przez Wisłę w Płocku już nie będziemy mieli. Co za pech! A pan poseł wysłał mi pędzel do malowania, bo się z powodu zawarcia pierwszego w mieści parterstwa publiczno-prywatnego kilka miesięcy z remontem szkolnej elewacji spóźniłem. Co panu posłowi powinienem wysłać?

Dziś prowadzę rozmowy z GDDKiA na temat rozbudowy ul. Wyszgrodzkiej do granic miasta oraz na temat sfinansowania ich przez GDDKiA. Konkret dziś to nie pędzel, ale deklaracja, że owe 30 mln zł dla Płocka wszyscy razem, jako politycy PiS, pomożecie mi zdobyć. Zrobicie to dla miasta i ludzi. Pamiętajcie, że alternatywa jest prosta: sięgnę po mniej opłacalne dla Płocka rozwiązanie i sfinansuję Wyszogrodzką z miejskiej kasy.

Gratuluję i …trzymam za słowo

Wszystkim, którzy zasiądą w ławach parlamentarnych gratuluję sukcesu. Na pewno w Płocku będziemy pamiętać, jak wiele ważnych dla naszego miasta deklaracji złożyli politycy Prawa i Sprawiedliwości. Mam nadzieję, że wkrótce doczekamy się ich realizacji 🙂

Politykom Prawa i Sprawiedliwości gratuluję zwycięstwa, ale szczególnie gratuluję wyniku posłance Elżbiecie Gapińskiej z Platformy, która w Płocku w wyborach do Sejmu zdobyła ponad siedem tysięcy głosów. W ten sposób pokonała pozostałych kandydatów i pokazała, że dotychczasową pracą na rzecz miasta, na takie poparcie jak najbardziej zasłużyła. Wyborcy panią poseł docenili.

Zwycięstwo PiS w wyborach parlamentarnych i możliwość ponoszenia odpowiedzialności za kraj oznacza dziś nieograniczoną możliwość spełnienia obietnic wyborczych. To bardzo ważne, trzeba być uczciwym i odpowiedzialnym za słowo. Zarówno w deklaracjach dotyczących spraw ogólnokrajowych (bo jako ojciec czwórki dzieci z uwagą będę się przyglądał realizacji obietnic ogólnokrajowych), jak i tych lokalnych.

Sam wielokrotnie podkreślałem, że jestem wiarygodnym samorządowcem. Co obiecałem – zrealizowałem. Drugą kadencję staram się spełnić swoje obietnice wyborcze. Nie zwalniam tempa, zakończyliśmy już tak wiele różnych przedsięwzięć jak np. dworzec Płock, nowe alejki na skarpie, przedszkole w Imielnicy, halę „Siedemdziesiątki”, Zespół Szkół Specjalnych przy Słonecznej, długo można wyliczać. O drogowych inwestycjach nie wspomnę, w najbliższych dniach wiele z nich będzie się kończyć. Zwróćcie uwagę, że na 1 Maja praca trwa po zmierzchu, a także w weekendy.

Dlatego chciałbym wierzyć w deklaracje, które w czasie wyborów padły z ust tych, którzy wkrótce zasiądą w ławach parlamentarnych.

– Praca, nie obietnice – tak reklamował się w Płocku Wojciech Jasiński z PiS.

Samorząd nie jest od budowy fabryk, nie może konkurować publicznymi pieniędzmi z prywatnym kapitałem. Ale możemy stwarzać warunki do rozwoju biznesu i mamy w Płocku już na tym polu bardzo duże sukcesy. Ponad 400 miejsc pracy w Płockim Parku Przemysłowo-Technologicznym, szykuje się tam kolejne 200 etatów. Sprzedaliśmy grunt pod rozbudowę fabryki CNH, a to kolejne 350 miejsc pracy. To konkrety, które mówią nam o spadku w Płocku bezrobocia poniżej 10 proc. To konkrety. Czekam teraz na konkrety ze strony pana posła Wojciecha Jasińskiego, w celu tworzenia miejsc pracy w Płocku będę współpracował z każdym. Pytanie, czy pan poseł będzie współpracował dla dobra miasta ze mną?

– Trzeba zmienić relacje miasta z PKN Orlen, by ten nie odwracał się od Płocka plecami – to deklaracja posła PiS Marka Opioły.

Nie do końca rozumiem ten opis, bo po pierwsze to za czasów rządów PiS Orlen przestał finansować drużynę nożną Wisły Płock.

Po drugie – od początku mojej pracy jako prezydenta miasta, na różne przedsięwzięcia, udało się zdobyć od Orlenu ok. 30 mln zł. Równowartość wiaduktu kolejowego w al. Piłsudskiego. Dostajemy od Orlenu około siedmiu mln zł rocznie na miasto, m.in. na place zabaw, zielone skwery, ale także na szczypiornistów Orlen Wisły. Nie ukrywam, że liczę, iż poziom tego dofinansowania się teraz zwiększy, skoro pan poseł uznał, że dotychczas Orlen odwrócony był plecami do Płocka. Kibice płockiej Wisły z pewnością będą bardzo wdzięczni np. za nowy, wielofunkcyjny stadion? W PKN już są szczęśliwi, że się w końcu spełnią 🙂

Marek Martynowski i Maciej Wąsik zorganizowali przed wyborami konferencję prasową na dworcu Płock. Obiecali kolej do Modlina i trzeci most przez Wisłę na Winiarach, by całkowicie wyprowadzić ruch ładunków niebezpiecznych z Płocka. Super! Wprawdzie pan poseł Wąsik mówił, że dobrze będzie do 2019 roku mieć wykupione grunty pod budowę tej linii kolejowej, a nie już gotowe połączenie, ale to wartościowa deklaracja. Przyjąłem ją z radością. Na razie dworzec w Płocku zarabia na siebie obsługą pasażerów autobusów. Pociąg do, i z Modlina będzie kolejną, dobrą propozycją dla płocczan.

Podobnie jak z budową trzeciego mostu w Płocku. Bardzo się cieszę, bo każde połączenie dwóch brzegów Wisły się przyda, zwłaszcza że przeprawa taka może powstać już poza granicami miasta i to skarb państwa będzie musiał ją sfinansować. Bardzo dobrze, bo nie będzie tania. No, ale fakt: korki na płockich mostach są – faktycznie – przerażające i trzeba coś z tym zrobić.

Jeszcze jedno przy tej okazji: trzeci most na Winiarach miał zawsze przeciwników, bo zniszczy krajobraz i widok z Tumskiego Wzgórza na królewski las (jeśli poseł z Warszawy wie, o czym mowa). Więc może zróbmy tunel?

Kandydaci na posłów PiS obiecywali jeszcze inne rzeczy: zmuszenie zarządu Orlenu, żeby obradował w Płocku, albo przeniesienie do Płocka Orlen Marathonu, czy w ogóle powrót PKN do Płocka.

Niepoważne, bo to przecież PiS próbował Orlen z Płocka do Gdańska wyprowadzić. Nie ma znaczenia, gdzie obraduje zarząd tej spółki, ważne jest, że pozostaje ona zarejestrowana pod adresem: Płock, ul. Chemików 7. Dzięki temu w Płocku płaci podatki. To się nie zmienia.

Ale Orlen Marathon z chęcią bym w Płocku zobaczył, świetnie wpisałby się w takie imprezy jak mityng lekkoatletyczny Orlen Cup, czy nasz Półmaraton Dwóch Mostów, również sponsorowany przez PKN Orlen. Poza tym Orlen Marathon rzeczywiście oznacza w naszym przypadku imprezę masową, bo musiałbym zamknąć na nią pół miasta, które nie miało by wyjścia jak się do biegu przyłączyć.

Panowie z PiS! Jeszcze raz gratuluję. I trzymam Was za słowo: miejsca pracy, kolej do Modlina, finansowanie z Orlenu oraz trzeci most. – Praca, nie obietnice – jeszcze raz przypomnę hasło pana posła Jasińskiego. No, to pracujcie panowie.

Ekspresem przez Goślice do Warszawy

Zdobyliśmy rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie przebiegu S10 obok Płocka! Droga szybkiego ruchu ma przebiegać w taki sposób, by obsługiwać rafinerię w naszym mieście. Odnieśliśmy wielki sukces.

Budowa obwodnicy poza granicami miasta, budowa kolei z Modlina do Płocka, przebudowa drogi ekspresowej S10 w taki sposób, by przebiegała obok naszego miasta nie są zadaniami prezydenta. Władza samorządu kończy się na granicy miasta. Za nią inwestycje prowadzą rządowe spółki lub dyrekcje.

Płock może jedynie lobbować za tymi przedsięwzięciami i lobbuje.

Nie mogę napisać, że moi poprzednicy nie lobbowali. My jednak zrobiliśmy to skutecznie. Nigdy nie mieliśmy w tak ważnych dokumentach wpisanych inwestycji jak kolej, czy S10 obok Płocka.

Bój o przybliżenie autostrady A1 do Płocka pod koniec lat 90, czyli w czasie, gdy była ona planowana, Płock przegrał. Ostatecznie nie ma wielkich powodów do narzekania. Powstała obwodnica Gostynina, dzięki której z Płocka do najbliższego wjazdu na A1 można dojechać szybko.

Jednak miasto wciąż leży obok głównych szlaków komunikacyjnych. To poważna wada układu komunikacyjnego, zwłaszcza w kontekście funkcjonującego w Płocku zakładu produkcyjnego Orlenu. Mówiło się często, że skoro przegraliśmy wtedy z autostradą, to może uda się z obwodnicą, koleją bezpośrednio do Warszawy i przybliżeniem S10. Tym bardziej, że trasa szybkiego ruchu oznacza, pojawienie się inwestorów i miejsc pracy.

Starania moich poprzedników wypadały… powiedzmy różnie. W czasach, gdy Płockiem zarządzało Prawo i Sprawiedliwość powstał projekt obwodnicy północnej miasta. Wydana została dla niej nawet decyzja środowiskowa, która wytyczała parametry dla projektanta do pracy nad dokumentacją budowlaną. Rząd Jarosława Kaczyńskiego nie wprowadził jej do programu budowy dróg krajowych do 2015 roku. Taki był to prezent od rządu PiS dla prezydenta z PiS i samego Płocka.

Ale razem z moimi współpracownikami daliśmy sobie radę z tym „prezentem” od PiS-u. Przeprojektowaliśmy obwodnicę i budujemy ją w granicach miasta. Jedni nazywają ją wewnętrzną, inni małą, jednak  jej znaczenie jest dla Płocka kolosalne: wyprowadzi nam ruch z mostu, tranzyt z centrum, a jednocześnie przedsiębiorstwa, które powstaną przy tej drodze (a doświadczenie innych miast dowodzi niezbicie, że przy takich trasach powstają inwestycje) pozostaną na terenie Płocka. I to do kasy miasta Płocka, a nie do kasy np. wójta ościennej gminy zapłacą podatki.

Zapomnieli o tym niedawno politycy SLD, którzy przed wyborami samorządowymi postanowili blokować drogę w Słupnie, by walczyć o obwodnicę dla Płocka właśnie przez teren tej gminy.

Nie był to tłum kilkuset dziewiarek z Coteksu, które kiedyś blokowały przejazd przez stary most na Wiśle, ale kilkanaście osób, które tak wybrały przejście dla pieszych, by obok niego normalnie funkcjonował objazd dla samochodów. Nikt furii nie dostał i jakoś się temu nie dziwię.

Ostatnio zaś – już w trakcie obecnej kampanii wyborczej – lider listy kandydatów Zjednoczonej Lewicy do Sejmu Włodzimierz Czarzasty zebrał swoich ludzi na budowanej przeze mnie obwodnicy i zaapelował w charakterystyczny dla siebie sposób dyplomatycznym językiem angielskiego dżentelmena o wyprowadzenie inwestorów z Płocka do Słupna, i powiedział do dziennikarzy:

Stanowczo proszę, aby pan Andrzej Nowakowski zebrał wszystkich parlamentarzystów związanych z Płockiem oraz te osoby, które będą kandydowały z „jedynek”, na spotkanie, na którym zostaną ustalone działania prowadzące do tego, że obwodnica Płocka będzie wpisana do programu. Niech prezydent ruszy tyłek i razem z posłami zacznie pracować w tej sprawie”.

Taki język publicznej debacie nie służy. Ale może takie są standardy językowe Zjednoczonej Lewicy. W PO cenimy bardziej intelektualne walory ludzi.

Mówiło się, że Płock jest białą plamą na mapie komunikacyjnej kraju. Ten czas się kończy. Powstała niedawno Koncepcja Zagospodarowania Przestrzennego Kraju poprowadziła przez Płock linię kolejową. Nigdy w żadnym dokumencie nie było bezpośredniego połączenia kolejowego Płocka z Modlinem. Teraz już jest. Pierwszy krok został już zrobiony, Płock nie jest w przypadku linii kolejowej jedynym lobbystą, sojusznika ma w osobie marszałka Mazowsza.

Teraz premier Ewa Kopacz podpisała rozporządzenie, w którym zmieniła przebieg trasy S6 w taki sposób, by obsługiwała zakłady azotowe w Policach oraz S10 w taki sposób, by obsługiwała rafinerię w Płocku. Nigdy nie mieliśmy takiego zapisu w planach rządowych, od żadnego z rządów takiego uznania nie mieliśmy.

Co oznacza ten zapis? Że trasa S10 może przebiegać w rejonie Goślic, to bardzo blisko miasta, to rejony w zasięgu Komunikacji Miejskiej.

Droga nie powstanie jutro, budowlańcy powtarzają, że „najdłużej robota trwa w papierach”. Ale jeśli nic się nie zmieni to za trzy lata możemy mieć wytyczoną dokładnie trasę przebiegu oraz decyzję środowiskową – podstawę do projektowania. Po 2020 roku może już trwać jej budowa.

Nie będziemy potrzebować obwodnicy przez Słupno, przez Goślice będzie do Warszawy szybciej.

Na koniec jeszcze jeden komentarz: w środę kandydaci na parlamentarzystów z PiS zrobili konferencję w sprawie budowy kolei Płock-Modlin na dworcu kolejowym. Mówili, że PO przez osiem lat nie zrobiła nic w sprawie budowy linii kolejowej do Modlina. Mają swoiste poczucie humoru i niepoważny sposób ignorowania czasochłonnych dokumentów planistycznych, które powstały, i od których takie budowy się zaczyna. Zwłaszcza, kiedy budowy takich linii kolejowych kosztują blisko dwa miliardy złotych. Pozwolę sobie zauważyć, że to nie są drobne.

Osiem lat dworzec PKP był w rękach polityków PiS, zostawili mi po sobie ruderę, której nie bałem się w zimę udostępniać bezdomnym. Jego modernizację zleciłem gminnej spółce Rynex, przygotowanie prac zajęło jej pół roku, sama przebudowa – 11 miesięcy.

Gazety przestały pisać o obiekcie: „strzeż się tych miejsc”. Ciekawe, czy politycy PiS także dostrzegli, że dworzec się zmienił i go pochwalili? A może przedwcześnie dziennikarze zrezygnowali z tych tytułów? Może naszego dworca należy się strzec, ale… ze względu na polityków, którzy tam bywają?

Co można robić w Płocku – zapraszam „natemat.pl” do miasta

Szanuję dziennikarzy i ich pracę, bo rola prasy jest bardzo ważna. Czasem mówi się, że są oni sumieniem narodu. Ale czasami trzeba z nimi polemizować. Na pewno z artykułem, który ukazał się na „natemat.pl”

– Tu nic się nie dzieje. Nie da się żyć. To być może przyszła stolica województwa mazowieckiego – oto tytuł artykułu w „natemat.pl”. Tekst ten odnosi się do propozycji kandydatów PiS do parlamentu, którzy w trakcie kampanii wyborczej zaczęli mówić o wydzieleniu Warszawy z Mazowsza i utworzeniu nowego województwa ze stolicą w Płocku.

Bohaterką artykułu jest m.in. dziennikarka z „natemat.pl”, która opowiada o Płocku. Zacytuję ten fragment publikacji: „Mówi, że z jej klasy w liceum w mieście zostały tylko dwie osoby. Reszta wyjechała do Warszawy lub za granicę. – Z Płockiem nie chcą mieć nic wspólnego. Ja też zawsze chciałam stamtąd wyjechać. Przez rok nie mogłam znaleźć żadnej pracy, choćby w sklepie. A gdy teraz tam przyjeżdżam, widzę, że nic się nie dzieje. Ludzie siedzą w domach, popadli w marazm, widać patologie. Władze też nic nie robią – mówi. (…) W ostatnią sobotę byłam w kinie w samym centrum miasta. Była godzina 16-ta i wszystko wokół było pozamykane. Wszystkie sklepy, w kafejkach pusto. Przy głównej ulicy, Tumskiej, znajdują się dziś głównie banki. Czynsze są tak drogie, że nikogo więcej nie stać na wynajem – mówi. Co robić w sobotę? Iść do ZOO? Na Starówkę? Do parku? – Nie ma żadnego wyboru – stwierdza.

Postanowiłem odnieść się do tych wypowiedzi, ponieważ mamy Płocku grupę młodych ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć się na współczesnym rynku pracy i we współczesnym świecie. Wylewają gorycz na wszystkich i wszystko dookoła, a dziennikarze cytują ich bezkrytycznie.

Postanowiłem odnieść się do tego artykułu, dlatego bardzo gorąco zapraszam całą redakcję „natemat.pl” do Płocka. Nie będziemy nic specjalnie przygotowywać, podpowiemy tylko z jak wielu atrakcji mogą skorzystać.

Ulica Tumska jest po południami pusta, bo coraz częściej tak wyglądają centra współczesnych miast. Są miejscami, gdzie mieści się administracja, czy usługi bankowe, wieczorami zaś ludzie idą tu bawić się w knajpach, czy klubach. Mało kto w takich miejscach mieszka.

Nie ja pozwoliłem na budowę w Płocku jednocześnie trzech galerii handlowych, ale bez wątpienia decyzja ta zmieniła charakter Tumskiej. Nie wiem jednak, czy na pewno jest to wadą deptaka. Może trzeba kiedyś zaakceptować fakt, że zmienił swój charakter? Na pewno działanie w tym miejscu kilkunastu banków jest bardziej nobilitujące niż kilku centrów z używaną, czy chińską odzieżą.

Ale zapraszam „natemat.pl” do Płocka, by przekonać się, że w sobotę o godzinie 16 są w pobliżu kina przy Tumskiej knajpy, gdzie stolik trzeba rezerwować. Aby przekonać się także o tym, że w sobotę wieczorem można iść do katedry na koncert jednego z najlepszych chórów w kraju – Pueri et Puellae Cantores Plocenses. Że można zajrzeć do bożnicy przy ul. Kwiatka, która stoi 300 metrów od kina przy Tumskiej. Zajrzeć tam, do pierwszego w kraju, społecznie zorganizowanego Muzeum Żydów Mazowieckich w zabytkowym gmachu. To bardzo ciekawa propozycja dla miłośników judaizmu, którym cytowana przez „natemat.pl” pani Katarzyna się podobno interesuje. Tym bardziej, że nie jest to placówka „do zwiedzania w kapciach”, ale pełno w niej imprez i spotkań.

W sobotę wieczorem można pójść np. na mecz Orlen Wisły Płock z Lidze Mistrzów EHF z jedną z najlepszych drużyn Europy THW Kiel w Orlen Arenie. Choć może być kłopot z biletem.

Można pójść na taras Starzyńskiego na fotele wystawione nad wysoką skarpą, albo popłynąć sobie startkiem po Wiśle. Można iść do amfiteatru na koncert Edyty Górniak, albo na coś rockowego do Pubu Rock’69 (najbliższy koncert będzie psychodelicznym rockiem). Możliwości jest setka, doceniają to ludzie z Warszawy, organizując w Płocku różne imprezy. Przypomnę, że ludzie sami zakładają strony jak np. „1000 rzeczy, które można robić w Płocku”.

Zapraszam „natemat.pl” do Płocka, bo nie mamy się czego wstydzić także pod kątem bezrobocia. Znam ludzi, którzy bali się tu wracać ze względu na takie właśnie opinie młodego pokolenia: w mieście panuje marazm, patologie i nie ma tu pracy. Wrócili, znaleźli pracę za dobre wynagrodzenie i są zadowoleni. Znam małżeństwo, które specjlanie się tu przeprowadziło z południa Polski, bo nie tylko odnaleźli się na lokalnym rynku pracy, ale bez problemu znaleźli też miejsce w przedszkolu dla dwojga swoich maluchów.

Bo na płockim rynku pracy trudno znaleźć zajęcie niewykwalifikowanym pracownikom, fachowcy nie mają z tym problemu. Zresztą w Parku Przemysłowo-Technologicznym powstaje inwestycja, która da ponad 200 miejsc pracy, sprzedaliśmy ziemię CNH pod robudowę fabryki, co przyniesie kolejne 350 miejsc pracy, udało się doprowadzić do powstania – wspomnianego w artylule – call center w Coteksie, które stworzy 250 miejsc pracy. Łącznie 800 etatów. W starym Coteksie było ich 600.

Tylko część z tych 800 etatów to tzw. śmieciówki. Bardzo dobrze, że będą, bo mają jedną, wielką zaletę. Można taką umowę od ręki rozwiązać, kiedy znajdzie się docelową pracę. Są więc doskonałym uzupełnieniem rynku pracy.

Artykuł stawia tezę, że propozycja PiS to kiełbasa wyborcza, ale ogarnięte marazmem miasto może w nią uwierzyć, bo Płock, jako stolica województwa zmieniłby się bardzo. Nikt w Płocku w takie obietnice nie uwierzy, bo wiemy jak mocno zacznie wtedy protestować przeciw umieszczeniu u nas urzędu wojewódzkiego Radom, a nie wykluczyłbym, że dołączyłyby do protestu również Siedlce, albo Ciechanów.

Poza tym powołanie nowego województwa przyniesie tylko koszty, a dla statystyk potrzebnych do podziału unijnych pieniędzy zabieg ten jest bez znaczenia, bo środki UE już są podzielone. Jest setka poważnych argumentów przeciw powołaniu nowej jednostki administracyjnej, nie trzeba na siłę robić z Płocka miasta marazmu, bezrobocia i patologii, by udowodnić, że się do takiej roli nie nadajemy.

Tym bardziej, że akurat do tej roli nadajemy się wyjątkowo dobrze, pod wieloma względami od wieków wyprzedzając m.in. Warszawę – wieś w czasach, gdy Płock był stolicą kraju, wieś także w okrsie, gdy w naszym mieście działały już wodociągi, czy szpital miejski. W Płocku powstało najstarsze dzieło naszej literatury, najstarsza polska szkoła, najstarsze towarzystwo naukowe, najstarszy w obecnych granicach nieprzykościelny cmentarz, w dziesiątkach dziedzin Płock wyprzedzał resztę kraju, dając Rzeczpospolitej m.in. prezydenta i premiera. Nie wspominając o płocczanie Bolesławie Krzywoustym – nigdy nie pokonanym polskim wodzu, do którego Zachód przyjeżdżał się uczyć żołnierskiego rzemiosła. Jeśli ktoś w Warszawie tego nie wie – sam wystawia sobie świadectwo.

A może nie bez powodu w wielu starych płockich domach mówiło się i nadal mówi, że Warszawa to miasto, które …leży pod Płockiem?

« Older posts Newer posts »

© 2025 Moim zdaniem…

Andrzej NowakowskiUp ↑