Portal BRD24 doniósł, że ministerstwo infrastruktury i budownictwa chce nakazać zdjęcie sekundników ze skrzyżowań. To uderzenie w Płock i płocczan, bo mamy najwięcej tych urządzeń.

Wielu ministerialnych urzędników „atakuje” sekundniki, ponieważ nie są wymienione w rozporządzeniu o znakach i sygnałach drogowych. Nie oznacza to, że są one nielegalne. Wieszamy je na podstawie rozporządzenia ministra transportu w sprawie warunków technicznych, jakie powinny spełniać drogi publiczne.

Bo przede wszystkim nie widzimy w nich sygnalizatorów, czy znaków drogowych. Sekundnik nie nakazuje kierowcy jechać, stać, skręcać itd. Podaje mu informację, kiedy zmieni się sygnał, który to kieruje jego zachowaniem. Podaje tę informację nie tylko kierowcy, ale także rowerzyście i pieszemu.

BRD24 pisze, że w kraju jest 30 miast, w których działa łącznie ponad 730 sekundników. Oznacza to, że jesteśmy liderem w Polsce pod tym względem, bo w Płocku mamy 200 sekundników – 140 dla kierowców i 60 dla pieszych. Zatem więcej niż co czwarty sekundnik w Polsce działa w… Płocku!

Sekundniki są właściwie wszędzie – poza kilkoma skrzyżowaniami, na których ruchem steruje automatycznie pętla indukcyjna, skrzyżowaniami, gdzie sygnał wzbudzają piesi oraz dwoma skrzyżowaniami ul. Bielskiej przy Złotym Rogu.

Pomysł likwidacji sekundników uderza więc przede wszystkim w Płock – miasto, które dzięki nim stało się nowocześniejsze i wygodniejsze. To się nazywa „dobra zmiana”? Nie ma sekundników w rozporządzeniu o znakach? W takim razie co za problem te przepisy – oczywiście nocą – zmienić?

Sytuacja taka kojarzy mi się z koszmarnym czasem komuny i kabaretem Tey Zenona Laskowika oraz Bohdana Smolenia. I jednym ze słynnych skeczów z programu „Z tyłu sklepu”. Pada tam takie zdanie: „Panie, przed wojną to tu był sklep kolonialny, i tam stojały takie beczki, a w nich czarny kawior, czerwony kawior. Panie, a komu to przeszkadzało?”.

No, właśnie – komu przeszkadzają sekundniki???

Wiecie skąd wzięły się sekundniki? Wymyślili je we Wrocławiu. Zauważyli tam, że motorniczy stojącego na przystanku przed skrzyżowaniem tramwaju dopiero po włączeniu się sygnału zezwalającego na przejazd, uruchamia dzwonek ponaglający pasażerów na przystanku i zamyka drzwi. Tracił na to ok. 10 sekund. W tym czasie wszystkie samochody czekały, aż tramwaj ruszy. Wpadli więc na pomysł sekundników, które dają informację motorniczemu, kiedy nastąpi zmiana sygnału. Dziś, na 10 sekund przed nią motorniczowie tramwajów we Wrocławiu dzwonią na pasażerów i z zamkniętymi drzwiami ruszają od razu, gdy sygnał się zmieni.

Jestem zadowolony z wprowadzenia sekundników w Płocku, wszyscy kierowcy uważają je za pożyteczne, także wielu pieszych, którzy nie prowadzą samochodu je chwali. Fantastycznie są oceniane przez naszych gości, turystów, którzy wyjeżdżając z Płocka zaczynają w swoich ośrodkach upominać się o instalację tych urządzeń. Mamy też dzięki temu doskonałą promocję, jako miasto nowoczesne i wygodne dla swoich mieszkańców.

Prasa donosi, że ministerstwo swoją negatywną opinię sformułowało na podstawie wniosków, które wynikają z raportów przygotowanych przez wojewodów. Po prostu niepoważne. Jakie badania? Skąd wojewoda ma mieć rzeczywiste dane, materiał do porównania i oceny zjawiska? Aby ocenić zmianę trzeba mieć dane porównawcze, informację o tym, jak zachowywali się kierowcy w Płocku cztery lata temu i teraz. Skąd mają dane o zachowaniu się kierowców cztery lata temu?

Ale pytanie podstawowe brzmi inaczej: dlaczego sekundniki zostały tak dobrze przyjęte przez kierowców? Ponieważ dają im coś, czego zakuci w paragrafy ministerialni urzędnicy nie rozumieją: komfort prowadzenia samochodu i spokój. A spokojny kierowca to opanowany i bezpieczny kierowca. Bo nasz codzienny pośpiech to nasz najgorszy doradca.

Stając pod czerwonym światłem i widząc informację, iż zmieni się ono na zielone za np. 60 sekund mamy czas na wiele czynności, których nie wolno lub nie powinno się wykonywać za kierownicą w czasie jazdy – podać dziecku coś do picia, zmienić płytę w odtwarzaczu CD, przetrzeć szybę itp. Bez nerwowego spoglądania co chwilę na sygnalizator, bez lęku, że przegapimy zmianę świateł i zaraz ktoś nas pogoni, czy najzwyczajniej mówiąc – strąbi.

W podobny sposób sekundniki działają na pieszych, którzy wiedząc, ile mają czasu na zmianę światła nie ryzykują przebiegania na czerwonym albo wybierają inną drogę.

W informacjach prasowych pojawia się nieprawdziwy argument przeciwników sekundników. Twierdzą oni, że urządzenia te nie mogą współpracować z sygnalizacją akomodacyjną. To nieprawda. Od kilku miesięcy wspólnie z Instytutem Badawczy Dróg i Mostów przygotowujemy system inteligentnego sterowania ruchem na trzech skrzyżowaniach – od zakładu energetycznego po Podolszyce. Po setkach poprawek (głównie związanych z łącznością bezprzewodową), przeróbek, prób i zbierania danych do oprogramowania system czeka na zakończenie formalności odbiorowych. Na wszystkich tych skrzyżowaniach, którymi system będzie sterował, są właśnie sekundniki przygotowane do pracy z sygnalizacją akomodacyjną.

Bezpieczeństwo i komfort to pierwsze zalety sekundników. Dopiero na trzecim miejscu wymieniłby to, że upłynniają ruch. Są kierowcy, którzy nie potrafią do końca wykorzystać pod tym względem ich zalet, ale też trzeba im dać do tego prawo.

Sekundniki nie spowodowały też w Płocku ani jednego wypadku. Nie znam kierowcy, któremu ich praca przeszkadzałaby. Przeciwnie: wystarczy, że urządzenie wyłączy się, bo przestawia się na inny cykl pracy – natychmiast są interwencje. A gościom, turystom sekundniki tak się podobają, że głośno je chwalą.

Tymczasem wiceminister infrastruktury w rządzie pani premier Szydło zapowiedział prace legislacyjne, zmierzające do usunięcia sekundników. Ciekaw jestem, jak w czasie najbliższej kampanii wyborczej politycy Prawa i Sprawiedliwości wytłumaczą się z likwidacji sekundników. „Dobrą zmianą”? Czy będą robić akcje marketingowe np. tanie paliwo dla płocczan, by wyborcy zapomnieli takie zabiegi?

Bez względu na to, jak się skończy ta ministerialna, PiS-owska niechęć do sekundników. Zrobię wszystko, by urządzenia te zostały lub byśmy wykorzystali je w inny sposób.