blog Andrzej Nowakowski

Kategoria: Bez kategorii (Page 8 of 14)

Pokolenie 60+? To nie są żarty….

No właśnie, dlaczego w publicznym języku wartościujemy ludzi, którzy skończyli 60 lat? Dla mnie brzmi to jak kolejna pomoc społeczna, a przecież to są ludzie, od których powinniśmy się uczyć. Wszystkiego.

Słowo emeryt staje się synonimem … jakby to napisać? Dziadka, babci, która nie jest na czasie, nie obsłuży smartfonu….

Nasi seniorzy przeżyli i pamiętają lata 50-te, kiedy ludzie wraz z dyplomem ukończenia wyższych studiów odbierali nakaz podjęcia pracy w określonym miejscu. Pamiętają, że za opowiedzenie politycznego dowcipu o Stalinie szło się do więzienia. To niewyobrażalne dla pokolenia, które chodzi i mówi: „Premierze! Jak tu żyć?” Oni nie mogli nawet zadać takiego pytania. Za coś takiego były kraty. W co nikt z młodych nie wierzy.

Pamiętają Ci ludzie lata 60-te, kiedy kupno Skody, albo Łady było synonimem luksusu, a telewizor z jednym (!) programem tv był darem, dla wybranych vip-ow.

Pamiętają lata 70-te, pierwsze – jak, czasem wspominają – paczki papierosów Marlboro w kioskach Ruchu. A my dziś walczymy z nałogami.

Dziś młodzi ludzie z plastykowym dowodem wsiadają w samochód i jadą legalnie pracować np. do Berlina, a nasi seniorzy stali nocą po odbiór paszportu.

Ludzie ci przeżyli tak wiele, jak choćby upadki ich zakładów pracy na początku lat 90., a wciąż nasi płoccy seniorzy są tacy… energiczni, pogodni, młodzi? Jakby koszmar nigdy się nie wydarzył?

Jako Płock robimy wiele, by wyjść naprzeciw seniorom. Organizujemy „Targi Seniora” z najróżniejszymi ofertami, mamy Miejsca Przyjazne Seniorom, mamy Kartę Seniora, jest Rada Seniorów, budujemy – w miejscu po dawnym sklepie Levis’a – dom dziennego pobytu seniora. Mamy dziesiątki imprez dla seniorów.

Popołudniowe spotkania np. w ogródku Miejskiego Zespołu Obiektów Sportowych wypełniają się seniorami, którzy wydają się być… młodzi jak kiedyś.

Z radością im pomagamy, ale też korzystamy z wiedzy, którą się dzielą. Ale wtedy, kiedy się nie bawią ze sobą….

Niektórzy żartują, że coś w tym mieście „poszło nie tak”, bo wolontariat prowadzi nasze seniorki na potańcówkę zamiast na rehabilitację. Myślę, że prezes rządzącej partii w tym państwie mógłby się w tym towarzystwie nie odnaleźć. Słabo tańczy.

Dlatego tak bardzo mi przykro, że Obywatelski Parlament Seniorów został wyrzucony z Sejmu po interwencji Małgorzaty Zwiercan – szefowej Komisji Polityki Senioralnej. Posłanki, która wsławiła się skandalem na sali plenarnej, kiedy zagłosowała za kolegę. Seniorzy mieli swój sejm, ktoś im go zabrał.

Liczę w myślach, ile mamy miejsc w auli ratusza. Może być za mało, ale poszukam miejsca, by to właśnie w Płocku – dawnej, prastarej, piastowskiej stolicy tego kraju – zbierał się Obywatelski Parlament Seniorów.

A po każdej sesji wszystkich seniorów zaprosimy na potańcówkę na Starym Rynku.

60+? Zapraszam Was do Płocka, także Obywatelski Parlament Seniorów. Niech Płock będzie miastem dla młodych, dojrzałych i dla seniorów. Nigdzie Wam nie będzie lepiej.

Budujemy! Kolejny odcinek obwodnicy…

No, i zaczęło się. Drugi odcinek obwodnicy jest w drodze! Skanska, która jest wykonawcą, zaczęła budowę kolejnego etapu obwodnicy Płocka. Obwodnica ta zmieni życie nas wszystkich.

We wtorek trwała już wycinka drzew w pobliżu skrzyżowania ul. Bielskiej i Jędrzejewo. W tym miejscu właśnie powstanie węzeł „Bielska”. Stworzą go dwa wiadukty – drogowy i kolejowy. Bo prowadząca w kierunku kombinatu obwodnica „przejdzie” pod Bielską oraz pod torami kolejowymi.

Ulica Bielska będzie biegła po 800-metrowej długości wiadukcie. Ta Bielska, która pamięta lata 60-te zmieni się nie do poznania.

img_2974

Ważniejsze jest jednak to, że budując ten odcinek obwodnicy zmienimy całkowicie życie Płocka. Pierwszy odcinek tej drogi pozwolił nam zabrać TIR-y z al. Piłsudskiego i skierować je na Otolińską i drogę w kierunku Staroźreb. Alei Piłsudskiego nie grożą już potworne koleiny, jakie powstają na drogach, po których jeżdżą przeciążone ciężarówki.

Teraz budujemy nowy kręgosłup komunikacyjny Płocka. Drugi etap obwodnicy całkowicie „zabierze” z miasta ruch TIR-ów, poruszających się na trasie tranzytu Zachód-kraje nadbałtyckie.

Jednocześnie obwodnica ta uatrakcyjnia leżące wokół lotniska oraz na Trzepowie tereny inwestycyjne. Nie raz w czasie różnych spotkań z płocczanami słyszałem pochwały za to, co robię. – Żeby tylko jeszcze więcej miejsc pracy było – jedynie taka prośba padała.

Inwestycje w tereny, które dają więc perspektywę i nadzieję na nowe miejsca pracy stały się dla mnie priorytetem.

Kierowcy będą musieli wykazać się cierpliwością, bo choć Bielska pozostanie przejezdna to utrudnień nie unikniemy. Końcowy efekt Was zaskoczy. Możecie mi uwierzyć.

img_2971

A przed nami jeszcze jedno wyzwanie: budowa trzeciego odcinka obwodnicy. Tego, który będzie służył pracownikom Orlenu. Nie będę go nazywał „benzen”, może ktoś zaproponuje lepszego patrona, ale z radością przyjąłbym wsparcie ze strony PKN przy budowie tej drogi. Ale takie serio wsparcie, nie „10 groszy” na kilometr w ramach akcji „Lubię Płock i tylko od poniedziałku do środy.

Póki co, Orlen dobrze się PR-owo reklamuje. Finansuje w tym roku lekcje pływania dla dzieci i chwali się tym wszędzie. Lekcjami dla stu osób – dorosłych i dzieci. Byłoby to pewnie zabawne, ale nie wykluczyłbym sytuacji, w której reklama tego przedsięwzięcia – pod względ

em kosztów – byłaby porównywalna z kosztem organizacji

Tymczasem miasto Płock od kilkunastu lat obowiązkowo wysyła wszystkie dzieci z klas trzecich szkół podstawowych na lekcje pływania. Łącznie – prawie 1,5 tysiąca dzieci. Tylko bilbordów na ten temat nie wieszamy w mieście. Bo to kosztuje. Orlen – jak widać – na takie koszty nie zważa. Marża na paliwach wystarczy na takie PR-owskie reklamy.

Zawsze należy rozmawiać

Zawsze rozmawiam z płocczanami i moimi wyborcami. Rozmowy te dają możliwość znalezienia kompromisu między oczekiwaniami ludzi, a dobrem całego Płocka.

Nikt, nigdy tego mi nie zarzuci, że nie rozmawiam z płocczanami. Często podejmuję się bardzo trudnych rozmów i bardzo bolesnych tematów. Spotykam się też z ludźmi, którymi targają bardzo silne emocje. Rozmowa jednak daje wiedzę dwóm stronom: ja poznaję oczekiwania mieszkańców – płocczanie zaczynają rozumieć moje argumenty i zaczynają też patrzeć na dobro całego miasta, a więc widzieć je także moimi oczami.

Ostatnich kilka tygodni przyniosło w życiu miasta trzy takie sprawy, w których rozmowa z płocczanami przyniosła rozwiązanie problemu.

Remont Miejskiego Przedszkola nr 3 przy ul. Gałczyńskiego. Obiecałem rodzicom tę placówkę i jestem gotów zrobić wszystko, by dotrzymać słowa. Coraz precyzyjniejsze obliczenia skutków „reformy” oświatowej spowodowały, że chciałem zmodyfikować pomysł i zaproponowałem przebudowę na to przedszkole budynku Szkoły Podstawowej nr 17. Z dużą salą gimnastyczną i olbrzymim terenem wokół placówki, który fantastycznie można by urządzić pod wielki plac zabaw, idealnie się ten gmach do nowej roli nadawał. Takie rozwiązanie dałoby nam duże oszczędności i zapobiegło innemu rezultatowi „dobrej zmiany” – nie mielibyśmy pustych budynków po wygaszonych gimnazjach.

Ale rodzicie zaprotestowali i musiałem ich wysłuchać. Fakt, że wmieszali się w te rozmowę przypadkowi politycy nie miał żadnego znaczenia. Oni korzystają tylko z okazji, by zbijać polityczny kapitał. Bo w zarządzaniu miastem rachunek ekonomiczny jest bezlitosny. Pamiętajmy, że brytyjska premier Margaret Thatcher, żelazna dama, powiedziała kiedyś, że nie ma czegoś takiego, jak pieniądz publiczny. Żeby komuś dać, komuś trzeba zabrać.

Wysłuchałem rodziców, choć rozmowa była trudna. Z wielkim wysiłkiem udało się przeliczyć obwody szkole w taki sposób, że nie będziemy mieli pustych budynków po gimnazjach i mogłem wrócić do pierwotnego pomysłu. W efekcie znalazłem kompromis między oczekiwaniami rodziców, a dobrem miasta. Miejskie Przedszkole nr 3 powstanie przy Gałczyńskiego.

Rozmowa z rodzicami dzieci z tej placówki po raz kolejny uświadomiła mi również, jak wielkie znaczenie ma dana obietnica, i jak bardzo mieszkańcy mi wierzą.

Podobnie rozmowa z nauczycielami i rodzicami z Gimnazjum nr 6, które – dzięki „reformie” – musi być wygaszone (podobnie – niestety – jak i pozostałe nasze gimnazja!), a rodzice chcą zachowania w tym budynku szkoły. Rozmowa ta pozwoliła obu stronom zrozumieć sytuację i skutki wprowadzanych przez rząd zmian. Choć jeszcze żadna decyzja nie zapadła, to jestem przekonany, że uda nam się znaleźć pozytywne rozwiązanie. Wstępna analiza sytuacji mówi, że nie zostaniemy z żadnym pustym budynkiem po szkole.

I podobnie było w końcu z połączeniem Miejskiego Zespołu Obiektów Sportowych i Orlen Areny w jeden podmiot: spółkę Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Naturalne, że pracownicy tych łączonych jednostek bali się o przyszłość. Rozmowa, która zakończyła się podpisaniem porozumienia, gwarantującego załodze MZOS-u i Orlen Areny zachowanie stanowisk pracy. Połączenie to daje nam spółkę, która będzie mogła zająć się budową tak oczekiwanych hali nad kortami tenisowymi oraz przebudową stadionu przy ul. Łukasiewicza.

Dlatego właśnie zawsze rozmawiam z płocczanami.

To łgarstwo – powiedziałby Andrzej Kmicic

Posłanka PiS, która po raz pierwszy od wyborów pojawiła się w ratuszu, przekonywała rodziców z Przedszkola nr 3, żeby nie zrzucać na rząd winy za reformę oświaty, i że samorządy będą to niesłusznie robić. Nie jest to żadne zrzucanie winy. Właśnie, że to płocczanie zapłacą za reformę.

Wprowadzimy tę reformę jako samorząd, ale razem poniesiemy duże koszty.

Najgorsze są te społeczne koszty.

Wszyscy musimy sobie to uzmysłowić i się na nie przygotować. Wygaszanie gimnazjów i reorganizacja szkół podstawowych powoduje, że musimy zastanowić się co robić z nauczycielami, by nie stracili pracy. Czy wszystkim uda się zapewnić etaty? Nie wiem, na pewno zrobię wszystko, by pracy nie tracili.

Ale to właśnie jest ten moment, kiedy trzeba głośno mówić: to rząd Prawa i Sprawiedliwości wymyślił reformę, a ja – jako samorządowiec – będę musiał ją realizować i ponosić jej koszty. Parlamentarzyści PiS wprowadzają reformę, a ja będę musiał zwalniać ludzi?

Jeśli uporam się z zachowaniem pracy dla nauczycieli, to czy uda się to samo zrobić z pracownikami szkolnej administracji?

Koszty poniesiemy – jako mieszkańcy Płocka – także z tego powodu, że inaczej będziemy musieli podzielić miasto na obwody szkolne. Być może dzieci z Imielnicy będą musiały na przykład chodzić do szkoły podstawowej na Podolszycach.

Ta „dobra zmiana” przerzuca więc część kosztów na rodziców, bo wiązać się będą z koniecznością dowożenia dzieci.

Na koniec będę musiał uporać się z zagospodarowaniem budynków po gimnazjach, żeby nie stały puste i nie generowały kosztów.

Przeczytałem ostatnio, że stałem się bohaterem sejmowej debaty, na której posłanka PiS opowiadała, że likwiduję Przedszkole nr 3. A to nieprawda, ono powstanie. I będzie nowe. Pytanie tylko, w którym miejscu. Słowem to łgarstwo, jak powiedziałby Andrzej Kmicic.

Szkoda, że miałem okazję niektórych parlamentarzystów osobiście poznać dopiero po roku pracy.

Jako miasto zmierzyliśmy się już z pierwszą zmianą i zatrzymaniem sześciolatków w przedszkolach. W PRL było takie powiedzenie: „Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i radziecki”.

Uporaliśmy się z problemem sześciolatków, uporamy się i z wprowadzeniem w życie reformy oświaty. Choć bardziej powinienem napisać „reformy”.

Nowe przedszkole na Skarpie

Nowe, nowoczesne i wygodne Miejskiej Przedszkole nr 3 powstanie. Jest to przesądzone. Pytanie tylko, w którym miejscu?

Mówię o oszczędzaniu, a najważniejsze są dzieci – usłyszałem zarzut w czasie rozmowy na temat wstrzymania remontu Miejskiego Przedszkola nr 3 przy ul. Gałczyńskiego. Dla mnie też najważniejsze są dzieci, dlatego właśnie przez ostatnich sześć lat na remonty lub budowę płockich przedszkoli wydaliśmy blisko 50 mln zł. Na całą bazę oświatową – około 100 mln. Kolejne budynki poddajemy termomodernizacji.

Chciałbym publicznie zapytać: a co robili twórcy reformy systemu oświaty w rządzie Prawa i Sprawiedliwości?

Myśleli o oszczędzaniu? Na pewno nie, bo jeśli reforma wejdzie w życie – a w piątek potwierdziła to minister edukacji – to jej koszty będą duże i poniesiemy je wszyscy. Zwłaszcza samorządy, które inwestowały w gimnazja.

Twórcy reformy troszczyli się o dzieci? To już zupełny żart. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że reforma wywoła konflikty między ludźmi z dziećmi w tle.

Bo teraz każdy samorząd będzie musiał materialną bazę oświatową dostosować do nowych wymagań. Mam nadzieję, że przede wszystkim uda się uniknąć zwolnień. Bo choć także w Płocku są zespoły szkół, które można stosunkowo łatwo przekształcić i dostosować do nowych warunków, to są też samodzielne gimnazja, które po przekształceniu np. w szkoły podstawowe w czasie trzech lat zostaną wygaszone, a kolejne roczniki najmłodszych dzieci będą potrzebowały tylko jednego nauczyciela nauczania wczesnoszkolnego, a nie całej gamy przedmiotów dziś nauczanych w gimnazjum. Co zrobić z pozostałymi?

Pierwsze skutki reformy już nas dotknęły, bo musieliśmy zatrzymać sześciolatki w przedszkolach.

Już zawisło nad nami ryzyko, że zabraknie nam miejsc w placówkach przedszkolnych, a także ryzyko zwolnienia z pracy wielu nauczycieli. Udało się nam sytuację opanować, maluchy mają miejsce, kadra pedagogiczna nie straciła pracy.

Ale ponieśliśmy koszty – wiele dzieci miało np. sale do zajęć indywidualnych. Dziś już ich nie ma, sale są zajęte.

Reforma nie oznacza likwidacji Miejskiego Przedszkola nr 3. Przeciwnie. Zamiast przy Gałczyńskiego może ono powstać przy ul. Miodowej, w budynku Szkoły Podstawowej nr 17. Jesteśmy w stanie przebudować ją gruntownie i zamienić na supernowoczesny i wygodny budynek; na tym samym osiedlu, w miejscu oddalonym od starej siedziby MP3 praktycznie o długość niewielkiej w końcu ulicy Słowackiego.

A dzieci z SP 17 możemy przenieść do budynku Gimnazjum nr 4 i nieruchomość po przedszkolu zagospodarować w dowolny sposób. Na takiej operacji zaoszczędzimy ok. trzech mln zł, które można będzie zainwestować również w szkoły. Niedługo dzieci z Miejskiego Przedszkola nr 3 będą musiały iść do szkoły, ich rodzice pewnie będą oczekiwać (i słusznie!), że będzie to nowoczesna placówka.

Inaczej, jeśli pójdziemy dotychczasową drogą i zdecydujemy się na remont przedszkola przy ul. Gałczyńskiego – zostaniemy (z dużym prawdopodobieństwem) jako samorząd z dwoma pustymi budynkami po Gimnazjum nr 4 oraz Gimnazjum nr 5. Przecież już dziś wolne przestrzenie – całe piętra(!) – zajmują tam właśnie przedszkolaki z przedszkola, które ma być remontowane.

I co z nimi zrobimy? Będą stać puste jak gmach po policji przy Słowackiego (dziś to własność wojewody mazowieckiego).

Albo będziemy zmagać się z wyzwaniem, jak przy adaptacji budynku po wygaszonym Gimnazjum nr 2?

Koszty utrzymania takich pustostanów lub ewentualnych kolejnych adaptacji poniesiemy wszyscy.

 

Bierzemy pieniądze na rozwój Płocka

Bogatemu diabeł dziecko kołysze – mówi stare przysłowie. Przypomina mi się ono, gdy czytam dyskusję o naszych planach zaciągnięcia zagranicznego kredytu w Europejskim Banku Inwestycyjnym. Stać nas na to. Nie stać nas natomiast na to, by odkładać pilne inwestycje jak np. modernizacja przedszkoli, czy budowa obwodnicy

Podoba nam się dworzec autobusowo-kolejowy w Płocku? Moim zdaniem jest super. Jest częściowo na kredyt. Przez długie lata zamiast dworca mieliśmy ruderę, straszącą płocczan i turystów. Instrument Jessica (dwie trzecie kosztów modernizacji obiektu zostało z niej pokrytych) jest zwrotną pożyczką, którą właściciel dworca – gminna spółka Rynex – spłaca. Jej oprocentowanie jest minimalne. Rynex zarabia na tę spłatę m.in. na dworcu, na wynajmowaniu na nim powierzchni.

Brakowało nam środków na dworzec, więc jest pożyczka. Mieliśmy czekać aż uzbieramy z własnego budżetu pieniądze na modernizację obiektu? Czy nie lepiej było pożyczyć i miejsce, w którym można było horrory kręcić, zmienić w wizytówkę Płocka?

Taką samą zagraniczną pożyczkę wzięła Komunikacja Miejska, by zbudować nową halę warsztatową. Bo w starej przegubowce się nie mieściły i zimą mechanicy pracowali przy nich na mrozie.

Podobnie jest z innymi inwestycjami, z realizacją których nie powinniśmy czekać. Jak np. z wieloma jeszcze przedszkolami, zbudowanymi w systemie ciechanowskim. Jak z np. najnowocześniejszym w kraju centrum rehabilitacyjno-terapeutycznym. Im wcześniej powstało, im szybciej zaczęło świadczyć swoje usługi – tym lepiej dla dzieci, których rehabilitacja powinna zaczynać się w jak najmłodszym wieku.

Jako miasto zdobywamy miliony złotych zewnętrznych dotacji na najróżniejsze przedsięwzięcia. Dopiero co wręczaliśmy klucze do „Mieszkań na start” dla młodych ludzi przy ul. Sienkiewicza 25 – budynku postawionego w części za środki z funduszu dopłat. A już zaczęła się budowa nowych schodów na przyczółku starego mostu, współfinansowana z funduszu osuwiskowego.

Warto sięgać po pożyczki zwłaszcza, gdy są to pieniądze oferowane przez instytucje finansowe, powołane do wspierania przedsięwzięć wpływających na wyrównywanie poziomu rozwoju poszczególnych obszarów w UE. Takimi instytucjami w Europie są Bank Rozwoju Rady Europy oraz Europejski Bank Inwestycyjny (EBI). Ich działalność nie jest komercyjna.

Kredyty udzielane przez te banki finansują w Polsce wiele strategicznych inwestycji regionalnych w sferze transportowo-drogowej, kulturalnej, zdrowotnej, czy związanej z rewitalizacją.

Właścicielami EBI są państwa członkowskie UE. Jego zadaniem jest wspieranie m.in. rozwoju gospodarczego i zwiększania potencjału zatrudnienia Europy.

Cele jakim te banki służą, powodują, że udzielają kredytów na preferencyjnych warunkach. I po taki preferencyjny kredyt EBI chcemy sięgnąć. Korzystają z niego miasta jak Wrocław, Katowice, Gliwice, Częstochowa, Szczecin, czy Toruń.

Samorządowcy chwalą te pożyczki, ponieważ w niewielkim stopniu obciążają budżet miasta. W naszym przypadku chcemy sięgnąć po 150 mln zł, które będziemy mogli wykorzystać w latach 2016-2020, co roku sięgając po pulę ok. 30 mln zł.
Przy obecnym oprocentowaniu obowiązującym na rynku za kredyt z innych banków musielibyśmy zapłacić ok 3-3,2 proc. rocznie, natomiast za kredyt z EBI tylko 2-2,2 proc.

Podobnie jak inne kredyty będzie on spłacany z nadwyżki finansowej, która od kilku lat z roku na rok rośnie (w roku 2013 wyniosła 24,5 mln zł., w 2014 – 36 mln, w 2015 – 55 mln.

Wada pożyczek z Europejskiego Banku Inwestycyjnego jest jedna: wymagająca procedura, którą potrafią przejść tylko samorządy, których finanse są w doskonałym stanie. A nasze finanse są w doskonałym stanie. 

Komu przeszkadzają sekundniki?

Portal BRD24 doniósł, że ministerstwo infrastruktury i budownictwa chce nakazać zdjęcie sekundników ze skrzyżowań. To uderzenie w Płock i płocczan, bo mamy najwięcej tych urządzeń.

Wielu ministerialnych urzędników „atakuje” sekundniki, ponieważ nie są wymienione w rozporządzeniu o znakach i sygnałach drogowych. Nie oznacza to, że są one nielegalne. Wieszamy je na podstawie rozporządzenia ministra transportu w sprawie warunków technicznych, jakie powinny spełniać drogi publiczne.

Bo przede wszystkim nie widzimy w nich sygnalizatorów, czy znaków drogowych. Sekundnik nie nakazuje kierowcy jechać, stać, skręcać itd. Podaje mu informację, kiedy zmieni się sygnał, który to kieruje jego zachowaniem. Podaje tę informację nie tylko kierowcy, ale także rowerzyście i pieszemu.

BRD24 pisze, że w kraju jest 30 miast, w których działa łącznie ponad 730 sekundników. Oznacza to, że jesteśmy liderem w Polsce pod tym względem, bo w Płocku mamy 200 sekundników – 140 dla kierowców i 60 dla pieszych. Zatem więcej niż co czwarty sekundnik w Polsce działa w… Płocku!

Sekundniki są właściwie wszędzie – poza kilkoma skrzyżowaniami, na których ruchem steruje automatycznie pętla indukcyjna, skrzyżowaniami, gdzie sygnał wzbudzają piesi oraz dwoma skrzyżowaniami ul. Bielskiej przy Złotym Rogu.

Pomysł likwidacji sekundników uderza więc przede wszystkim w Płock – miasto, które dzięki nim stało się nowocześniejsze i wygodniejsze. To się nazywa „dobra zmiana”? Nie ma sekundników w rozporządzeniu o znakach? W takim razie co za problem te przepisy – oczywiście nocą – zmienić?

Sytuacja taka kojarzy mi się z koszmarnym czasem komuny i kabaretem Tey Zenona Laskowika oraz Bohdana Smolenia. I jednym ze słynnych skeczów z programu „Z tyłu sklepu”. Pada tam takie zdanie: „Panie, przed wojną to tu był sklep kolonialny, i tam stojały takie beczki, a w nich czarny kawior, czerwony kawior. Panie, a komu to przeszkadzało?”.

No, właśnie – komu przeszkadzają sekundniki???

Wiecie skąd wzięły się sekundniki? Wymyślili je we Wrocławiu. Zauważyli tam, że motorniczy stojącego na przystanku przed skrzyżowaniem tramwaju dopiero po włączeniu się sygnału zezwalającego na przejazd, uruchamia dzwonek ponaglający pasażerów na przystanku i zamyka drzwi. Tracił na to ok. 10 sekund. W tym czasie wszystkie samochody czekały, aż tramwaj ruszy. Wpadli więc na pomysł sekundników, które dają informację motorniczemu, kiedy nastąpi zmiana sygnału. Dziś, na 10 sekund przed nią motorniczowie tramwajów we Wrocławiu dzwonią na pasażerów i z zamkniętymi drzwiami ruszają od razu, gdy sygnał się zmieni.

Jestem zadowolony z wprowadzenia sekundników w Płocku, wszyscy kierowcy uważają je za pożyteczne, także wielu pieszych, którzy nie prowadzą samochodu je chwali. Fantastycznie są oceniane przez naszych gości, turystów, którzy wyjeżdżając z Płocka zaczynają w swoich ośrodkach upominać się o instalację tych urządzeń. Mamy też dzięki temu doskonałą promocję, jako miasto nowoczesne i wygodne dla swoich mieszkańców.

Prasa donosi, że ministerstwo swoją negatywną opinię sformułowało na podstawie wniosków, które wynikają z raportów przygotowanych przez wojewodów. Po prostu niepoważne. Jakie badania? Skąd wojewoda ma mieć rzeczywiste dane, materiał do porównania i oceny zjawiska? Aby ocenić zmianę trzeba mieć dane porównawcze, informację o tym, jak zachowywali się kierowcy w Płocku cztery lata temu i teraz. Skąd mają dane o zachowaniu się kierowców cztery lata temu?

Ale pytanie podstawowe brzmi inaczej: dlaczego sekundniki zostały tak dobrze przyjęte przez kierowców? Ponieważ dają im coś, czego zakuci w paragrafy ministerialni urzędnicy nie rozumieją: komfort prowadzenia samochodu i spokój. A spokojny kierowca to opanowany i bezpieczny kierowca. Bo nasz codzienny pośpiech to nasz najgorszy doradca.

Stając pod czerwonym światłem i widząc informację, iż zmieni się ono na zielone za np. 60 sekund mamy czas na wiele czynności, których nie wolno lub nie powinno się wykonywać za kierownicą w czasie jazdy – podać dziecku coś do picia, zmienić płytę w odtwarzaczu CD, przetrzeć szybę itp. Bez nerwowego spoglądania co chwilę na sygnalizator, bez lęku, że przegapimy zmianę świateł i zaraz ktoś nas pogoni, czy najzwyczajniej mówiąc – strąbi.

W podobny sposób sekundniki działają na pieszych, którzy wiedząc, ile mają czasu na zmianę światła nie ryzykują przebiegania na czerwonym albo wybierają inną drogę.

W informacjach prasowych pojawia się nieprawdziwy argument przeciwników sekundników. Twierdzą oni, że urządzenia te nie mogą współpracować z sygnalizacją akomodacyjną. To nieprawda. Od kilku miesięcy wspólnie z Instytutem Badawczy Dróg i Mostów przygotowujemy system inteligentnego sterowania ruchem na trzech skrzyżowaniach – od zakładu energetycznego po Podolszyce. Po setkach poprawek (głównie związanych z łącznością bezprzewodową), przeróbek, prób i zbierania danych do oprogramowania system czeka na zakończenie formalności odbiorowych. Na wszystkich tych skrzyżowaniach, którymi system będzie sterował, są właśnie sekundniki przygotowane do pracy z sygnalizacją akomodacyjną.

Bezpieczeństwo i komfort to pierwsze zalety sekundników. Dopiero na trzecim miejscu wymieniłby to, że upłynniają ruch. Są kierowcy, którzy nie potrafią do końca wykorzystać pod tym względem ich zalet, ale też trzeba im dać do tego prawo.

Sekundniki nie spowodowały też w Płocku ani jednego wypadku. Nie znam kierowcy, któremu ich praca przeszkadzałaby. Przeciwnie: wystarczy, że urządzenie wyłączy się, bo przestawia się na inny cykl pracy – natychmiast są interwencje. A gościom, turystom sekundniki tak się podobają, że głośno je chwalą.

Tymczasem wiceminister infrastruktury w rządzie pani premier Szydło zapowiedział prace legislacyjne, zmierzające do usunięcia sekundników. Ciekaw jestem, jak w czasie najbliższej kampanii wyborczej politycy Prawa i Sprawiedliwości wytłumaczą się z likwidacji sekundników. „Dobrą zmianą”? Czy będą robić akcje marketingowe np. tanie paliwo dla płocczan, by wyborcy zapomnieli takie zabiegi?

Bez względu na to, jak się skończy ta ministerialna, PiS-owska niechęć do sekundników. Zrobię wszystko, by urządzenia te zostały lub byśmy wykorzystali je w inny sposób.

Można zmienić strategię Orlenu i podejście do piłki? Można!

Presja płocczan była tak duża, że Orlen zdecydował się na sponsorowanie piłkarzy nożnych Wisły Płock – oświadczyli przedstawiciele PKN. Bardzo się cieszę z tej decyzji i dziękuję. Dziękuję przede wszystkim płocczanom, kibicom, a także Orlenowi.

Wisła ostatnio ma wiele sukcesów. Najpierw awansowała do ekstraklasy, a potem zdobyła nowego sponsora – płocki Budmat. A teraz będzie miała kolejnego: Orlen.

Jeszcze 2,5 miesiąca temu dyrektor wykonawczy PKN Orlen ds marketingu Rafał Pasieka mówił w moim gabinecie, że sponsorowanie piłki nożnej nie mieści się w strategii koncernu. Przekonywałem, że strategię można zmienić.

Co się więc nagle stało, że PKN zmienił zdanie i zdecydował się na sponsorowanie Wisły Płock? Na konferencji prasowej, zapowiadającej podjęcie współpracy między Wisłą i Orlenem, Rafał Pasieka przyznał, że decyzja o współpracy została podjęta pod wpływem lokalnej społeczności i kibiców.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wiele dobrego zrobił w tej kwestii Budmat i jego decyzja o sponsorowaniu Wisły. Zrobiło się wstyd? Że obok wielkiego koncernu, największej polskiej firmy, która otwiera niejeden biznesowy ranking znalazł się inny sponsor.

Poziom sponsoringu ze strony PKN ma być podobny do środków, jakie daje Budmat. Nie wiem, czy świadczy to o słabości finansowej Orlenu, czy o sile Budmatu?

Zawsze powtarzałem, że z radością przyjmę od sponsorów każdą złotówkę, bo jest to złotówka dla miasta i dla płocczan. Także i za tę decyzję Orlenowi bardzo dziękuję. Jeszcze raz dziękuję też płocczanom za wsparcie, za presję, którą wywierali, bo Wisła będzie w ekstraklasie potrzebowała każdego wsparcia.

Ale też decyzja ta daje nadzieję szczypiornistom. W komunikacie prasowym PKN, prezes Orlenu Wojciech Jasiński przekonuje m.in., że „Wspieranie sportu i aktywnego trybu życia jest jednym ze strategicznych działań społecznej odpowiedzialności PKN ORLEN. Realizujemy szereg projektów ukierunkowanych zarówno na promowanie różnych dyscyplin sportu zawodowego, jak i amatorskiego, szczególnie wśród dzieci i młodzieży”.

Może PKN będzie w stanie zwiększyć budżet Orlen Wisły Płock do takiego poziomu, by zespół na stałe zdetronizował odwiecznego rywala z Kielc?

A może pójdziemy razem jeszcze dalej i Orlen dofinansuje budowę nowego stadionu im. Kazimierza Górskiego? Bo czuję, że w przypadku Budmatu – ponownie – nie wykluczyłbym pomocy…

Radna PiS po stronie Orlenu

Nikt nam nie powie, że czarne jest czarne. A białe jest białe. Słynne przejęzyczenie prezesa partii rządzącej w kraju przypomina mi to, co dziś płocki PiS mówi o ubiegłym roku i o tym, co zmieniło się w Płocku.

Mam za sobą absolutorium za wykonanie ubiegłorocznego budżetu miasta. Ważny to moment dla każdego prezydenta, bo przecież to chwila, w której zarządca miasta jest oceniany przez radnych i Regionalną Izbę Obrachunkową.

W niejednej relacji z czerwcowej sesji dziennikarze skupili się na słowach przewodniczącej klubu radnych PiS Wioletty Kulpy. – Długi, za mało nasadzeń drzew, słabiej wykorzystane środki unijne, ogólnie miasto tonie – taka była w skrócie konkluzja, którą wygłosiła opozycja, a którą bezkrytycznie cytowano.

Można na czarne mówić białe. Można mówić i pisać, że brakuje nasadzeń. I można też zauważyć, że zieleń w pasie ul. Wyszogrodzkiej, al. Piłsudskiego, Jachowicza i Kobylińskiego jest na nowo zaaranżowana, i nasadzenia te kosztowały nas milion złotych. Jeszcze chyba w żadnym roku tyle drzew nie posadziliśmy. Można żyć w wirtualnej rzeczywistości, ale można być realistą. Jeśli ktoś nie widzi nasadzeń – zapraszam na spacer po Piłsudskiego.

Można mówić i pisać, że słabiej wykorzystujemy środki unijne, ale można też dostrzec, że pobiliśmy rekord świata, robiąc rzecz wręcz niemożliwą – przez pół roku przebudowaliśmy cały układ drogowy na Winiarach, robiąc nową Dobrzyńską ze skrzyżowaniami z Traktową, Zglenickiego, robiąc też Traktową i jej skrzyżowanie ze Szpitalną. Była to jedna z najbardziej ryzykownych inwestycji, bo minimalne spóźnienie oznaczało zwrot unijnej dotacji, którą zdobyliśmy jeszcze ze starej perspektywy w wysokości 17mln zł.

Narzekam na Orlen, bo ograniczył wydatki na Płock. Dowodów nie trzeba szukać, bo przecież nie będzie już choćby lekkoatletycznego mityngu Orlen Cup. Kiedy zaczynam wytykać to koncernowi i przypominać, że np. na skwer na Zielonym Jarze PKN dał tylko 1/8 kosztów budowy – radna Wioletta Kulpa mówi mi, że „darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda”. Nikt z dziennikarzy nie zauważył, że radna stanęła w obronie Orlenu. Może czas wybrać, co jest ważniejsze? Miasto Płock, czy PKN Orlen? Bo fajnie byłoby, gdyby Orlen sfinansował np. plac zabaw na starówce w 50 procentach, a nie w 15. Póki co nie chce go sfinansować w ogóle.

Wiadomo, że Orlen mógł dawać więcej, ale to partia PiS obiecywała w czasie wyborów, że Orlen musi „wrócić” do Płocka. Jak na razie tylko się oddala, niedługo będziemy robić listę przedsięwzięć, z finansowania których PKN się wycofał. Znamienne, że np. sponsorem Wisły Płock został Budmat.

Ubiegły rok był wyjątkowo dobry dla Płocka. Rokiem cudów niekiedy określa się czas, w którym są wybory. Kończą się wtedy inwestycje, jedno przecięcie wstęgi następuje za drugim. Zawsze cieszę się z tego przecinania wstęgi, bo oznacza ono, że w kolejnym miejscu Płock zmienił się na lepsze. Ale w 2015 roku – roku, który nie był czasem wyborów samorządowych – tych zmian w naszym mieście było tyle, że pewnie niejedna osoba powiedziałaby, że to jednak rok wyborczy.

Tymczasem to dopiero początek kadencji samorządu i mojej drugiej kadencji. I patrząc na ubiegły rok możemy powiedzieć, że nie zwalniamy tempa. Podsumujmy, co się w ubiegłym roku w Płocku zmieniło dzięki wykonaniu budżetu miasta. Na początek komunikacja, ponieważ płocczanie bardzo często mówią o potrzebie inwestowania w układ komunikacyjny miasta.

ulica Dobrzyńska – już o niej pisałem.

ulica Kazimierza Wielkiego. Na prawie całej długości powstała nowa ulica, w tym roku dokończymy ostatni jej fragment na starówce. To nie tylko nowa droga, ale – podobnie jak w przypadku Dobrzyńskiej – także nowe chodniki i ścieżka rowerowa. Ponieważ cały czas, konsekwentnie inwestujemy w infrastrukturę dla rowerzystów, zachęcając płocczan do zdrowego trybu życia i korzystania z roweru. A do tego wszystkiego w zakres inwestycja wchodzi też rozdział kanalizacji ogólnospławnej na deszczową i sanitarną.

rozdział połączony z budową oczyszczalni wód deszczowych przy ul. Jasnej. Przedsięwzięcie Wodociągów Płockich była wyzwaniem dla inżynierów, projektantów i wykonawców. Bo powstał obiekt, który kosztował ponad 20 mln zł i swoją konstrukcją sięga podnóża skarpy. Oczyszczalnia wraz z systemem kolektorów kończy czas zalewania w tym rejonie miast ulic i pozwala nam dziś być spokojnym o przyszłość płockiej skarpy

remont ul. Parowa, dokończony w tym roku. Może drobiazg, ale w połączeniu z przebudową Kazimierza Wielkiego i Dobrzyńską daje niesłychanie ważny efekt: pacjent, który jedzie np. karetką pogotowia do Szpitala na Winiarach nie podskakuje już na nierównościach.

przebudowa ul. 3 Maja. Ile to lat kierowcy postulowali, by wytyczyć lewoskręty na 3 Maja, na jej skrzyżowaniach z Królewiecką, czy Sienkiewicza, albo Kolegialną? Nie tylko udrożniliśmy ten fragment śródmieścia, ale także i w tym miejscu rozdzieliliśmy kanalizację na deszczową i sanitarną.

inwestycje prowadzimy z myślą o zrównoważonym rozwoju Płocka. Stąd z jednej strony Wisły zakończyliśmy kolejny etap remontu ul. Dobrzykowskiej, z drugiej – zaczęliśmy przebudowę skrzyżowanie ul. Harcerskiej z Korczaka i Pocztową, przy okazji remontując fragment Harcerskiej. Wyremontowaliśmy także duże fragmenty al. Piłsudskiego.

nie tylko drogi były w ubiegłym roku dla nas ważne. Systematycznie modernizujemy płocką bazę oświatową. Ubiegły rok to oddanie do użytku nowej siedziby Zespołu Szkół Ogólnokształcących Specjalnych przy ul. Słonecznej.

ubiegły rok to także oddanie bardzo nowoczesnej, uniwersalnej hali sportowej przy „siedemdziesiątce”.

oraz przedszkola w Imielnicy wraz z filią Młodzieżowego Domu Kultury. Na przełomie roku zakończyliśmy także realizację przedszkola na Międzytorzu, gdzie nowoczesny, duży budynek zastąpił dwie stare placówki, zbudowane w systemie ciechanowskim.

MP 34

Nowe przedszkole w Imielnicy z filią MDK-u

 

a do tej listy dołóżmy jeszcze remont elewacji Książnicy Płockiej i powstanie czytelni pod chmurką, a także muzeum szkolne w Jagiellonce

odpowiadamy na postulaty płocczan i inwestujemy nie tylko w zmotoryzowanych budując np. pojemny parking przy cmentarzu komunalnym ale także uatrakcyjniamy komunikację miejską.

Stąd w Płocku kolejne, nowe wiaty na przystankach autobusowych. Dziś więcej niż co trzeci przystanek autobusowy w Płocku jest zadaszony, więcej niż co drugi z nich ma nową, estetyczną wiatę. Tabor Komunikacji Miejskiej wzbogacił się o cztery nowe, nowoczesne, klimatyzowane autobusy, a w bazie spółki postawiliśmy nowoczesną halę warsztatową. Wyobraźcie sobie, że kiedy mechanicy KM zajmowali się w starej hali autobusem przegubowym to musieli to robić przy otwartych drzwiach, bo stary obiekt był za mały. Pracowali tak latem i zimą. Dziś mają nowoczesną halę na miarę XXI wieku, która może dodatkowo świadczyć komercyjne usługi.

_SKI2328

Nowa hala warsztatowa KM i nowe autobusy

place zabaw – kolejny element zmian, które dokonaliśmy w ubiegłym roku. Zamontowaliśmy blisko 50 zabawek, wśród których były także pierwsze w Płocku zabawki dla dzieci niepełnosprawnych. Odpowiedzieliśmy w ten sposób na apel znanego płocczanina Wiktora Oniszk.

uatrakcyjniliśmy płocki Ogród Zoologiczny, budując wybieg dla panter oraz tygrysów. Ale ważną zmianą było również to, że udogodniliśmy sposób wejścia. Kolejki do kasy zoo w niedzielne przedpołudnie raziły. Dziś zwiedzający mają do dyspozycji także dwa biletomaty. Mogą też kupić bilet przez stronę internetową.

cieszę się, widząc jak wielu ludzi i dzieci korzysta z nowego skweru na Zielonym Jarze. Skweru, na którym nie zabrakło także kolejnej fontanny. Także w tym miejscu trzeba podkreślić, że konsekwentnie inwestujemy w infrastrukturę rekreacyjną Płocka. W ubiegłym roku powiększyła się ona m.in. o dwie nowe siłownie pod chmurką.

połączyliśmy potrzebę przygotowania mieszkań komunalnych z rewitalizacją płockiej starówki, oddając do użytku wyremontowaną, zabytkową kamienicę przy ul. Kwiatka 3. Klucze do nowych mieszkań odebrały 22 rodziny.

Kwiatka

Odrestaurowana kamienica przy ul. Kwiatka 3

przy wielu inwestycjach wykorzystujemy środki zewnętrzne – ministerialne dotacje, schetynówki czy środki unijne. Zrobiliśmy to m.in. przy remoncie Dobrzykowskiej, Dobrzyńskiej, Kazimierza Wielkiego. Tylko w przypadku tych trzech wymienionych inwestycji zdobyliśmy dla miasta łącznie ponad 24 mln zł.

Ale nie tylko w przypadku dróg udaje nam się sięgnąć po zewnętrzne źródła finansowania. Dobry przykład, o którym warto wspomnieć to budowa ścianki wspinaczkowej w Orlen Arenie. Warto o niej też powiedzieć dlatego, że idea jej zbudowania zrodziła się dzięki Budżetowi Obywatelskiemu Płocka.

Nie sposób też pominąć zakończenia przebudowy alejek spacerowych na skarpie – inwestycji polegającej także na umocnieniu skarpy. Również i w tym przypadku udało się nam zdobyć dotację z tzw. funduszu osuwiskowego.

bardzo wiele pracy wykonały także spółki gminne. Poza Wodociągami Płockimi szalenie ważną inwestycję prowadził Zakład Utylizacji Odpadów Komunalnych, dziś – Przedsiębiorstwo Gospodarowania Odpadami. Spółka zajęła się budową nowej kwatery na śmieci. Skala przedsięwzięcia jest olbrzymia, kwatera wielkością przypomina kopalnię węgla brunatnego, a jej budowa kosztowała blisko 14 mln zł. W PGO powstała też nowa sortownia odpadów za 6 mln zł.

należy odnotować wiele sukcesów w obszarze kultury, na którą wydaliśmy z budżetu miasta blisko 29 mln zł.Na festiwalu Audioriver bawiła się rekordowa liczba fanów muzyki elektronicznej, bo aż 27 tys. osób. Oferta kulturalna miasta jest bogata, jest cała lista przedsięwzięć mniejszych skalą, ale równie ważnych, jak m.in. Ogólnopolski Festiwal Teatrów Dziecięcych i Młodzieżowych Heca, Rynek Sztuki, Festiwal Kultury i Sztuki dla Niewidomych. Ale warto wspomnieć o VII Jarmarku Tumskim – imprezie, którą w ubiegłym roku organizowaliśmy po raz pierwszy od lat wspólnie z Muzeum Mazowieckim. Dodam, że tę edycję imprezy płocczanie oceniają bardzo dobrze.

także w sporcie, na który przeznaczyliśmy ponad 18 mln zł, wiele się wydarzyło. Można by powiedzieć, że nie zwalniamy tempa, choć w przyszłym roku już tak nie będzie, bo z listy wydarzeń sportowych zniknął Orlen Cup. W ubiegłym roku po raz ostatni w ramach tej imprezy oglądaliśmy światowe gwiazdy lekkiej atletyki.

Jednak warto wspomnieć, że bardzo udany był półmaraton dwóch mostów, na starcie którego stanęło 800 osób. Dodam, że bardzo ważną rolę w życiu Płocka odgrywają organizacje pozarządowe. Wspominam o tym przy temacie sportu, ponieważ na wspieranie i upowszechnianie kultury fizycznej płockie organizacje pozarządowe otrzymały w 2015 roku blisko 1,4 mln zł.

Zmian, które w Płocku w ubiegłym roku nastąpiły jest tak wiele, że można by mówić o nich godzinami. Płocczanie doceniają to, odbieramy bardzo dobre sygnały o akceptowaniu i pozytywnej ocenie naszej pracy. Z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że 2015 rok był dobrym czasem dla płockiego samorządu, był okresem dynamicznego rozwoju. I nadal nie zwalniamy tempa.

Tyle się w Płocku w ubiegłym roku wydarzyło, że ten wpis może nie mieć końca. I tak jest nieco za długi. Mam wrażenie, że do tego miejsca dotarło może ze trzech moich czytelników. Ale tym najwytrwalszym chcę napisać, że za tym wszystkim, co się w Płocku w ubiegłym roku zmieniło stała rzesza moich współpracowników – pracowników samorządowych Urzędu Miasta, płockich spółek komunalnych i osiedlowi radni, których głos jest tak ważny przy układaniu planu inwestycji. A jeszcze nie sposób pominąć wolontariuszy i setki płocczan, pracujących w organizacjach pozarządowych. Ubiegły rok był sukcesem. Nie tylko moim sukcesem, ale przede wszystkim tej rzeszy ludzi, którzy na rzecz Płocka pracowali. Bardzo Wam wszystkim DZIĘKUJĘ.

O Czerwcu’76 musimy w Płocku pamiętać

Rocznica Czerwca ’76 jest w Płocku szczególna, podobnie jak sam protest i wszystkie wydarzenia mu towarzyszące. Były one dramatyczne i bardzo mocno zapisały się w historii Polski.

Protest, który w 1976 roku przetoczył się przez Radom, Ursus i Płock dał początek wielkiemu wydarzeniu, które cztery lata później stworzyło Solidarność – nie tylko związek zawodowy, ale ruch, który przyniósł Polakom wolność.

Wcześniej przetaczały się przez kraj protesty różnych grup społecznych: były to protesty robotnicze, albo inteligencji.

Nie było by Solidarności bez protestów w czerwcu 1976 roku, dlatego że po tych właśnie wydarzeniach w świadomości Polaków znalazło się przekonanie, iż przeciwko komunistycznej władzy można wystąpić tylko wspólnie – solidarnie.

Niezwykłość protestu w czerwcu’76 polegała też na tym, że wychodzący na ulicę ludzie musieli wykazać się olbrzymią odwagą. Ich wspomnienia z tamtego okresu nie zostawiają złudzeń – wszyscy wiedzieli, że zaledwie sześć lat wcześniej władza ludowa na Wybrzeżu zaczęła do protestujących robotników strzelać. Wszyscy wiedzieli o śmiertelnych ofiarach, a mimo to wyszli na ulice.

Płocki Czerwiec’76 roku był bardzo wyjątkowy Protestujący płocczanie nie rzucali kamieniami, nie podpalali samochodów. W gmach komitetu wojewódzkiego PZPR ciskali drobnymi monetami, by pokazać, że nie są awanturnikami.

O Czerwcu’76 roku w Płocku musimy pamiętać szczególnie mocno. W jego przypadku komunistyczna władza odniosła podwójne zwycięstwo; nie tylko rozpędziła demonstrantów i ich ukarała, ale także – w dużym stopniu – wymazała to wydarzenie z historii Polski. Dziś niezwykle często, bardzo wielu ludzi, polityków kojarzy Czerwiec’76 z wydarzeniami w Radomiu i Ursusie. O Płocku się nie wspomina…

Nie przez przypadek. Zaraz po wydarzeniach czerwcowych w Płocku miały odbyć się centralne dożynki. Władza partyjna nie mogła przecież przyjechać do „miasta warchołów”. Stąd nie tylko staranne wyciszenie protestu, ale także demonstracje poparcia, do udziału w których zmuszano płocczan.

Władza łamała w ten sposób kręgosłupy ideowe ludzi. Jeszcze więcej trzeba było mieć wtedy odwagi, by odmówić w tym udziału. I wielu takich płocczan się znalazło, ludzi, którzy potrafili powiedzieć „Nie”. Choć wiedzieli, że ciążki los spotkał wielu uczestników demonstracji, którzy stracili pracę i środki do życia.

Smutne, ale historia zatoczyła koło. Wielu ludzi, którzy tworzyli ten komunistyczny system w Czerwcu’76 roku, byli częścią tego PRL-owskiego aparatu władzy, dziś pozostaje beneficjentami obecnego systemu, stoją na czele największej polskiej firmy, w której w Płocku w czerwcu 1976 roku protest się właśnie zaczął.

Ludzie, którzy 40 lat temu wyszli protestować przeciwko komunistycznej władzy pełni byli też nadziei na wolną ojczyznę. Nadzieja ta nie zgasła….

« Older posts Newer posts »

© 2025 Moim zdaniem…

Andrzej NowakowskiUp ↑