blog Andrzej Nowakowski

Kategoria: Bez kategorii (Page 11 of 14)

Zmyślony temat imigrantów w Płocku

Płock zaczął żyć tematem imigrantów. A także tym, że ich do Płocka wpuszczamy. Dlaczego eksplodował ten temat? Przecież nie ma takiego problemu. Nikt taki dziś do Płocka nie przyjeżdża. Choć cały czas zapraszamy obcokrajowców, ale …inwestorów.

I oni przyjeżdżają. Rozmowy z nimi kończą się różnie, ale sukcesów nam nie brakuje. Udało np. się doprowadzić do rozbudowy należącej do koncernu Fiata fabryki CNH, więc nadal obcokrajowcy do Płocka będą przyjeżdżać. Pierwszym takim krokiem, świadczącym o otwartości na świat miasta było zaproszenie do Płocka Levi’s Strauss, który do dziś produkuje tu dżinsy. Mamy też w Płocku inwestycję Basella, Dr Oetker’a, czekamy na kolejnych obcokrajowców.

Nie czekamy dziś na imigrantów. Przeczytałem w internecie, że zgodziłem się na ich przyjazd. Pod tą całkowicie nieprawdziwą informacją pojawił się stek niecenzuralnych obelg, których autorami są polski emigranci na wyspach. Może dlatego są słabo zorientowani w tym, co dzieje się w kraju i w Płocku.

Nie mamy dziś w mieście problemu imigrantów. Nie ma dziś takiej decyzji i w ogóle nie ma takiego problemu. Wywołało go kilku polityków, którzy prowadzą kampanię wyborczą i chcą na takiej niechęci zbudować sobie kapitał. Ktoś tę niewiedzę wykorzystuje.

Czy przyjmiemy kiedyś do Płocka imigrantów? Nie wiem. Wiele razy Polacy byli tułaczami, wędrującymi po całym świecie. Przyjmowano nas, kiedy opuszczaliśmy okupowaną lub zniewoloną ojczyznę.

Przypominam o tym, bo jeśli dziś jakiekolwiek dzieci uciekają przed śmiercią, jaką niesie wojna, to musimy pamiętać, że byliśmy w podobnej sytuacji. Jesteśmy ludźmi.

Przeczytałem w internecie opinię – pytanie: kim jesteśmy, że boimy się kilkutysięcznej grupki uchodźców, z których połowa to kobiety i dzieci?

Ja się nie ich boję.

Natomiast jako samorząd możemy w przyszłości stanąć przed koniecznością spełnienia polecenia ze strony administracji rządowej.

I na ten temat powiedziałem prasie tylko tyle: że spełnimy tę prośbę i przyjmiemy uchodźców, bo to nasz moralny obowiązek.

Ale nie obciążę kieszeni płockich podatników kosztami budowy mieszkań dla tych ludzi. Musi za nie zapłacić rząd polski, który się na taki krok zdecydował. Nie wiem, skąd przekonanie, że rząd znajdzie pieniądze na mieszkania dla imigrantów.

I tyle na temat, który sprowadza się do tego ostatniego akapitu.

Marek Opioła = tego nie wiem o Płocku

W ostatnim czasie wydaliśmy w Płocku grube miliony złotych na bazę płockiej oświaty, budując m.in. gigantyczne hale, odnawiając najstarszą polską szkołę. Spóźniamy się, ale nie bez powodu, z remontem elewacji jednej szkoły. I staje przed nią poseł PiS Marek Opioła z pędzlem, żeby pokazać, że nie dotrzymuję słowa. Nie zatrudniłbym dyletanta nawet do malowania tej szkoły.

Z niechęcią zabieram głos w trakcie startującej kampanii wyborczej, ale muszę bronić ludzi, którzy ciężko pracowali przy modernizacji płockiej bazy oświatowej. Bo patrząc i słuchając posła PiS „wymachującego” pędzlem przed szkołą, która ma zaplanowaną termomodernizację, a procedura wyłonienia wykonawcy jest w toku, można mieć wrażenie, że czegoś nie zrobiliśmy.

Pan poseł Marek Opioła mało wie o tym, co dzieje się w Płocku. Bardzo mało i regularnie dostarcza nam tego dowody. Dam jeden przykład: trzy lata temu wprowadziliśmy w życie program Płocka Karta Familijna 3+ dla wielodzietnych płockich rodzin. Program dzięki któremu mają oni wiele zniżek. Reklamowaliśmy go mocno, informacja na jego temat znajduje się m.in. na stronie internetowej Urzędu Miasta, pisały o nim media.
We wrześniu 2013 roku płocka prasa informowała o tym, że Kartę 3+ wyrobiło sobie już ponad 300 rodzin, czyli ponad półtora tysiąca osób. Pokazywało to skuteczność także kampanii informacyjnej.

Mimo to pięć miesięcy później odebrałem od pana posła Marka Opioły pismo, w którym informował mnie o tym, że w styczniu 2014 roku starostwo powiatowe w Wołominie wprowadziło taką powiatową Kartę Rodziny „Tak rodzina” dedykowaną rodzinom posiadającym trójkę lub więcej dzieci. I pytał, czy zamierzamy wprowadzić w najbliższym czasie takie rozwiązanie?

Nie wiedziałem, jak grzecznie odpisać, że mamy takie rozwiązanie od dwóch lat i warto się interesować także tym, co dzieje się w Płocku, a nie tylko na terenie wołomińskiego starostwa.

Teraz poseł przychodzi przed Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowaczy nr 1 przy ul. Gradowskiego z pędzlem w dłoni i mówi, że nie dotrzymałem obietnicy wyremontowania elewacji szkoły na zaczynający się we wrześniu rok szkolny. Kpina w stylu pytania o Kartę 3+.

Lista inwestycji w bazę płockiej oświaty jest tak długa, że nie będzie się chciało nikomu jej czytać. Wymienię tylko, co ostatnio zrobiliśmy w przypadku tych większych przedsięwzięć:

– remont najstarszej polskiej szkoły, Małachowianki
– budowa hali sportowej przy SP 16
– budowa hali warsztatowej przy Budowlance
– budowa hali warsztatowa przy Elektryku
– budowa hali sportowej przy Siedemdziesiątce
– budowa Zespołu Szkół Specjalnych przy Słonecznej
– boiska przy szkołach podstawowych nr 13 i 22, plac dydaktyczny przy Gimnazjum nr 5
– i kilkanaście zrealizowanych termomodernizacji.

Wyliczać dalej? W Jagiellonce, która będzie miała międzynarodową maturę, robimy właśnie szkolne muzeum. O przedszkolach już nie wspomnę.
Przy tej skali inwestycji poseł wytyka brak wykonania na czas remontu elewacji szkoły. Czym to skutkuje dla placówki? Zawaleniem budynku? Może ktoś tu przywiózł tego posła i biedak nie wie, w jakim znajduje się mieście?

Wytłumaczę, dlaczego nie jeszcze nie zrobiliśmy remontu elewacji tej szkoły.
Przygotowujemy pierwszy w historii płockiego samorządu projekt partnerstwa publiczno- prywatnego. Tyle lat różni politycy o tym tylko mówili, jesteśmy przekonani, że nam uda się to zrobić. Zgodnie z trwającą procedurą wyłonienia takiego partnera czekamy do 22 września na ofertę od poważnej firmy. Jeśli wpłynie i będzie zaakceptowana to do końca przyszłego roku właśnie ona zajmie się przystosowaniem ośmiu przedszkoli, sześciu szkół podstawowych, dwóch gimnazjów, czterech zespołów szkół, pływalni „Podolanka”, gmachu ratusza oraz właśnie Ośrodka Szkolno-Wychowawczego przy Gradowskiego do programu oszczędzania energii elektrycznej i cieplnej. W zależności od potrzeb wybranego obiektu – wymieni stolarkę, urządzenia grzewcze, zainstaluje automatykę sterującą ciepłem i światłem oraz dociepli, a także pomaluje elewację. Unowocześnione w ten sposób obiekty będą oszczędne w zużyciu energii. Z tych oszczędności zapłacimy partnerowi za zmodernizowanie naszych budynków.

Projekt taki już został zrealizowany w kraju (i nie na terenie starostwa wołomińskiego), nie będziemy pionierem pod tym względem, ale za to wiemy, gdzie możemy szukać doświadczeń w konstruowaniu tego przedsięwzięcia.

Ośrodek przy Gradowskiego będzie miał nie tylko nową elewację, ale – w tym przypadku – także nowe kotły grzewcze, oprawy oświetleniowe i nowoczesny system zarządzania energią. Myślę, że z tego powodu warto poczekać zamiast chodzić po mieście i lansować się z pędzlem w ręku. Albo poświęcić się sprawom ….Płońska, o który tak pan poseł Opioła się często troszczy, nie tylko umieszczając tam biuro poselskie, ale także starając się np. o odgięcie linii kolejowej Płock – Modlin do tego miasta, mającego przecież dobre połączenie ze stolicą drogą ekspresową ( http://www.marekopiola.pl/pl/z-ostatniej-chwili/z-o-ch-2011-280/301-kolej-z-pocka-do-modlina-przez-posk-tak ).

Wybory to nie puste obietnice

– Witam Państwa w Płocku – w ten sposób zwracam się jako gospodarz tego miasta do gości, którzy do nas przyjeżdżają. Witam, bo zgodnie z zasadami poprawnej polszczyzny, takiego słowa używa gospodarz w swoim domu.

Tymczasem ostatnio widzę na bilbordach reklamę polityka, który z Płockiem niewiele ma wspólnego, a „wita” płocczan. A prezydentowi nakazuje brać tyłek i jechać do Warszawy po załatwienie obwodnicy, czy przybliżenie drogi S10 do Płocka.

Nie chcę brać udziału w kampanii wyborczej, w której obiecuje się różne rzeczy, a z ich realizacją bywa różnie. Nie boję się tego napisać, bo sam wywiązuję się codzienną, ciężką pracą z tego, co swoim wyborcom obiecałem.

Teraz, w tej gamie obiecywanych „gruszek na wierzbie” wraca m.in. temat obwodnicy i S10. I politycy różnych maści zaczynają korzystać z niewiedzy wyborców. Teraz, w czasie kampanii wyborczej, bo później większość z nich ma to w głębokiej …niepamięci.

Nie będę wytykał palcami, ale każdy z nas może przejrzeć na stronach internetowych Sejmu i Senatu, o co w mijającej kadencji parlamentu pytali nasi posłowie i senatorowie. To interesująca lektura, bo pokazuje, że jedni pytali o obwodnicę dla Płocka, a inni o chodnik w Popłacinie i katastrofę smoleńską. Był to ich wybór, wyborcy ocenią na czym im bardziej zależy.

Piszę o tym, bo to do parlamentarzystów – a nie prezydenta miasta – należy doprowadzenie do budowy obwodnicy poza Płockiem, czy przybliżenie przebiegu S10 do miasta. Prezydent Płocka nie buduje dróg na terenie gminy Słupno, czy Radzanowo. Tam drogi – pozwolę sobie przypomnieć – budują wójtowie tych gmin, starosta płocki i Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Wszystko, co samorząd płocki może zrobić to lobbować za inwestycjami tego typu i robimy to skutecznie, korzystając z pomocy tych posłów, którzy czują się z Płockiem związani.

Początki przygotowań do budowy obwodnicy Płocka sięgają roku 2004. Niestety do Programu Budowy Dróg Krajowych do 2015 roku rząd Jarosława Kaczyńskiego jej nie wprowadził. Być może ówczesny premier nie lubił ówczesnego prezydenta Płocka, choć obydwaj byli z Prawa i Sprawiedliwości.

Dlatego przeprojektowaliśmy ją i częściowo „wciągnęliśmy” w granice Płocka, gdzie mamy prawo wydawać pieniądze z budżetu miasta. I co możemy – zbudujemy. Reszta drogi, tej poza Płockiem, zależy od parlamentarzystów. Chętnie przyjmę zaproszenie na spotkanie, które w tej sprawie zorganizują.

Inna jest sytuacja z odchyleniem S10 w kierunku Płocka. W tej kwestii odnieśliśmy już sukces, w pierwotnych planach resort nie uwzględnił płockiej wersji trasy S10, jednak dzięki argumentacji z naszej strony, Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju postanowiło ponownie rozpatrzyć kwestię drogi ekspresowej.

Swoją drogą jestem bardzo ciekaw, co kandydaci na posłów mówią o nowym, płockim przebiegu trasy S10 wyborcom z Sierpca? Że im się opłaca miastu Płock oddać drogę ekspresową?

Warto, byśmy mimo dzielących nas różnic w poglądach działali dla doprowadzenia tych spraw do satysfakcjonującego nas wszystkich finału. Niekoniecznie jednak gorąca atmosfera kampanii wyborczej będzie temu służyć. Z uwagą wsłuchuję się w kampanijne obietnice i deklaracje, bo po wyborach przyjdzie czas na ich rzetelną weryfikację w działaniu. Wówczas na pewno wspólnie usiądziemy do stołu, by merytorycznie pracować dla dobra Płocka.

 

Zobaczymy, co z tym aquaparkiem

Tak, zdecydowałem, że spróbujemy go w Płocku postawić. Zamiast wyeksploatowanej Kobylanki przy cmentarzach. Ale chcę go zrobić w nieco innej formule niż początkowo się o tym mówiło.

Mocno podkreślałem w czasie wyborów samorządowych, że dotrzymuję słowa. Właściwie nie zrealizowałem tylko jednej inwestycji: w poprzedniej kadencji nie zbudowałem aquaparku. Ale aquaparki są wyjątkowo drogie w utrzymaniu.

Niestety, każdy z nas powinien zdawać sobie z tego sprawę, że ten majątek komunalny, który w Płocku budujemy pochłania pieniądze na jego utrzymanie. Postulaty zbudowania drogi, boiska, sali koncertowej, stadionu, basenu, toru wyścigowego itp., formułuje się łatwo, a nie myśli się przy tym, ile potem z kasy miasta trzeba przeznaczyć pieniędzy na utrzymanie tego majątku – ogrzanie, oświetlenie, odśnieżanie, podlewanie itp. Dlatego warto rozdzielić inwestycje na te rozwijające miasto oraz te, bez których da się żyć. Warto więc inwestować w Orliki, których utrzymanie kosztuje, ale już nad pilnością budowy molo trzeba się zastanowić.

Aquapark – przyznaję otwarcie – przerażał mnie pod kątem utrzymania. Tym bardziej, że do wszystkich tego typu obiektów w kraju się dopłaca. A do tego wszystkiego – aquaparki są bardzo kosztowne także w budowie.
W ubiegłej kadencji uznałem, że są pilniejsze potrzeby, jak choćby przedszkola, czy szkolne hale sportowe i warsztatowe. Teraz wracam do tego pomysłu.

Pierwszy powód, dla którego to robię, to konieczność zbudowania nowego basenu w miejsce wyeksploatowanej Kobylanki. Kolejny zaś zaś to fakt, że do funkcjonowania basenu tego dopłacamy.
Może warto w takim razie poszukać prywatnego partnera i zaangażować prywatny kapitał, by za jego pieniądze te zbudować nowy, nowoczesny i atrakcyjny zespół basenów przy al. Kobylińskiego? I zamiast dopłacać do starej Kobylanki, dopłacać do nowoczesnego aquaparku?

Jestem na tak, trzeba spróbować. Wiem, że zaraz przeciwnicy powiedzą, że znów na kredyt, że miasto jest zadłużone i będą tymi długami straszyć. Mamy kredyty, ale to jest problem samorządu, a nie mieszkańców, których się nimi straszy. Zresztą co wolicie: dziurawe drogi i miasto bez kredytu, czy mieć ten kredyt i jeździć po równych drogach?
Mamy stałe dochody, które mówią, że nic złego się nie stanie. Żeby skończyły się nam pieniądze – trzeba by wyprowadzić kombinat i to fizycznie: wszystkie instalacje zabrać do innej gminy. Bo podatek, który płynie od tych nieruchomości jest wystarczająco wysoki, by miasto funkcjonowało i nikt go nie zabierze.
Więc wszyscy możemy spać spokojnie i myśleć o aquaparku. Decyzja zapadła, poszukamy partnera do tej inwestycji.

Musimy mieć cierpliwość dla drogowców

W pierwszym roku po wyborach przeważnie nic się w życiu samorządu nie dzieje. Inwestycje powoli się „rozpędzają”, by finiszować przed wyborami. Ale nie w Płocku.

Zaczęliśmy nową kadencję od oddania do użytku nowego dworca autobusowo-kolejowego, niedawno zaprosiliśmy płocczan na nowe alejki spacerowe na skarpie. Cały czas trwa budowa nowego składowiska odpadów w Zakładzie Utylizacji Odpadów Komunalnych w Kobiernikach i kończy się hala sportowa przy Siedemdziesiątce oraz centrum wspinaczkowe w Orlen Arenie, czy nowa siedziba Zespołu Szkół Specjalnych przy ul. Słonecznej. Niedługo również i te obiekty będziemy oddawać do użytku, podobnie jak nowe przedszkole z filią Młodzieżowego Domu Kultury w Imielnicy, czy nową halę warsztatową Komunikacji Miejskiej. Już odebraliśmy plac Paderewskiego, a za chwilę zaczynamy urządzanie skweru rekreacyjnego na Zielonym Jarze.
Słowem: dzieje się dużo.

Dodam, że trwają prace przy akwariach w ogrodzie zoologicznym i przy budowie nowego przedszkola na Międzytorzu i na Podolszycach Północ, a także przy modernizacji stadionu Stoczniowca na Radziwiu, przy renowacji zabytkowej kamienicy przy Kwiatka 3 oraz budowie nowej – przy Sienkiewicza 25. Za kilka tygodni znów ustawiamy 23 nowe wiaty przystankowe i odbieramy nowe, klimatyzowane autobusy.

Teraz czas na drogi. Na wiosnę i latem wprowadziliśmy nową organizację ruchu na kilku skrzyżowaniach, dziś przystępujemy do robót budowlanych.
Zaczynamy bardzo wiele przedsięwzięć, ale determinuje nas fakt zdobycia na nie środków zewnętrznych. Warto to podkreślić, bo są one sukcesem całego miasta, pokazują też, że nie bazujemy tylko na zebranych podatkach, ale aktywnie szukamy pieniędzy na rozwój Płocka poza jego granicami
Konsekwencją zdobycia tych środków jest jednak to, prace musimy przeprowadzić w jednym roku, w najbliższym okresie.

Otwieramy w weekend przejazd pierwszym wyremontowanym odcinkiem ul. Kazimierza Wielkiego. Koszt budowy całości – 6,5 mln zł, z czego połowa to tzw. schetynówka.

Prowadzimy bardzo trudny i ryzykowny projekt przebudowy ul. Dobrzyńskiej, budowy ul. Traktowej, budowy rond na trzech skrzyżowaniach – Traktowej ze Szpitalną, Traktowej z Dobrzyńską i Dobrzyńskiej ze Zglenickiego.
Ten kontrakt jest wart 24,5 mln zł, zdobyliśmy na to przedsięwzięcie unijne dofinansowanie przekraczające 20,6 mln zł.
Musimy zdążyć w tym roku i choć jesteśmy bardzo dobrze przygotowani to zawsze istnieje ryzyko zdarzenia niezależnego od nas, np. załamania pogody. Jestem świadom ryzyka, ale uważam, że opłaca się je ponieść.
Prace na Traktowej Trwają, w poniedziałek zamykamy ul. Dobrzyńską na odcinku między rondem Grabskich, a rondem Bronarskiego na Winiarach. Stan asfaltu w tym miejscu urąga przyzwoitości zwłaszcza, że tędy jadą karetkami chorzy do szpitala na Winiarach.
Realizując tę inwestycję poprawimy też warunki dojazdu do pracy pracowników Orlenu, którzy nie będą już stać na Zglenickiego i czekać na możliwość wyjechania na ul. Dobrzyńską.

Dobrzykowska – kolejny kontrakt, w którym sięgamy po środki zewnętrze. Remont będzie kosztować 2,6 mln, z czego 1,7 to dofinansowanie z rezerwy subwencji ogólnej. Mamy tu milion zł oszczędności, które – jeśli wojewoda się zgodzi – chcemy przesunąć na remont fragmentu pasa al. Piłsudskiego na wysokości Urzędu Miasta.

Zaczynamy przebudowę ul. 1 Maja. To dzięki temu, że Wodociągi Płockie zdobyły dotację unijną na dotychczasowe prace nad modernizacją sieci kanalizacyjnej i teraz też mają perspektywę zdobycia unijnego dofinansowania na ul. 1 Maja. Zmodernizowana ul. 1 Maja bardzo mocno wpłynie na układ komunikacyjny miasta i ułatwi poruszanie się po nim.
Będzie się działo bardzo dużo.

Nie zapominam o uliczkach osiedlowych. Lista inwestycji pod tym względem też nie jest krótka. Kończymy właśnie budowę ul. Cedrowej, trwa budowa ul. Pomorskiej i Kujawskiej w Borowiczkach. W tym roku asfalt położymy jeszcze na ul. Słowiczej na osiedlu Wyszogrodzka oraz na m.in. Sosabowskiego na Podolszycach i Monte Cassino na Zielonym Jarze.

Zdaję sobie sprawę, że skala tych robót wywoła bardzo duże trudności w poruszaniu się po Płocku. Ale jaką mamy alternatywę? Pozostawienie nierównych nawierzchni? Ważne jest to, aby te utrudnienia były zminimalizowane, by wykonawcy wykorzystywali każdą chwilę na roboty. I tak się dzieje. Przebudową ul. Kazimierza Wielkiego zajmuje się firma Molewski. Instalacje – roboty, które można wykonać bez hałasu i przy sztucznym świetle – układała o godz. 2 w nocy.

Na koniec pieniądze, sami popatrzcie:
– ul. 1 Maja będzie kosztować 8 mln zł, dofinansowanie z UE – 5,5 mln zł
– Dobrzykowska – 2,6, dofinansowanie z subwencji ogólnej – 1,3 mln
– Dobrzyńska – 24 mln, dofinansowanie z UE – 20,7 mln
– Kazimierza Wielkiego – 6,5 mln, dofinansowanie ze „Schetynówki” – 3,3 mln.
Tylko rondo na skrzyżowaniu Korczaka z Harcerską sfinansujemy z własnych środków, będzie kosztowało 2,7 mln zł.
W sumie na te ulice wydamy 44,3 mln zł. Dofinansowanie zdobyliśmy na poziomie prawie 31 mln zł!

BOP i fontanna z alkoholem

Arcyciekawy wniosek znalazł się wśród tegorocznych propozycji do Budżetu Obywatelskiego Płocka: budowy fontanny antydepresyjnej. Autor tego pomysłu proponuje, by w wodotrysku, co pewien czas, zamiast wody płynął alkohol.

Taką fontannę antydepresyjną płocczanin widzi na pl. Obrońców Warszawy lub na ul. Tumskiej. Pomysł – projekt ogólnomiejski – raczej nie przejdzie. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości nie pozwala na eksperymenty tego typu, radni też protestowaliby przeciwko takim przedsięwzięciom.
Mówiąc z przymrużeniem oka, fontanna antydepresyjna na Tumskiej mogłaby wpłynąć na ożywienie ulicy. Tylko czy na pewno było by to ożywienie, czy raczej – dla niektórych – „zejście” na ulicy. I mogłaby „uśmiercić” niejeden okoliczny sklep, wprawiając jego właścicieli w depresję.

Ale żarty na bok. Poważne pytanie jest takie: dlaczego z trzech osiedli nie wpłynął ani jeden projekt. Nie mamy propozycji z osiedli Kolegialna, Wyszogrodzka, Zielony Jar. Nie po raz pierwszy jest taka sytuacja. W poprzedniej edycji Budżetu Obywatelskiego   również nie było wniosków ze wszystkich 21 osiedli.

Poszerzyliśmy w tym roku katalog osób i instytucji, które mogą projekty składać, by rady mieszkańców także brały udział w BOP. Nie pomogło.
Co oznacza ten brak projektów?
Nie szukam odpowiedzi, ale mnożę pytania, które wydają mi się racjonalne: czy na osiedlach jak Kolegialna, Wyszogrodzka, Zielony Jar wszystkie potrzeby mieszkańców miasto zaspokoiło? Nie potrzeba tam żadnego nowego placu zabaw, siłowni „pod chmurką”, wymiany chodnika, założenia zielonego skweru, zbudowania nowego parkingu, albo ustawienia nowego i nowoczesnego przystanku autobusowego?

Konieczność zebrania 25 podpisów poparcia pod wnioskiem był przeszkodą? Nie sądzę, kilkanaście osób liczy rada osiedla, więc ten argument odpada.
Właśnie, rady osiedli. W 2013 roku obiecałem radom osiedli, że dla każdej z nich w budżecie miasta będzie zarezerwowane 500 tys. zł na wskazane przez nich inwestycje.  Opozycja atakowała mnie wtedy pytaniami: gdzie konkretnie są te pieniądze, domagając się wskazania palcem zapisów w planie finansowym Płocka? Tłumaczyłem, że to jedynie obietnica, ale zrealizowałem lub realizuję zgłoszone wtedy inwestycje.
Teraz „do wzięcia” było po 200 tys. zł na każde osiedle.

Jest to wielką zaletą tej formy konsultacji społecznych, jaką jest Budżet Obywatelski Płocka, że sami mieszkańcy mówią, czy potrzebują pieniędzy na zmianę swojego otoczenia.
I z jednej strony mamy sygnał o braku konkretnych potrzeb na trzech osiedlach, z innej – konkretną propozycję budowy antydepresyjnej fontanny w centrum Płocka.
Może w kolejnej edycji BOP nie będziemy musieli trzymać się zasady, że na każde osiedle dajemy po 200 tys. zł? Połączymy np. Wyszogrodzką z Międzytorzem, Podolszyce z Zielonym Jarem, Kolegialną ze Starym Miastem i zrobimy 10 grup osiedli? A pięć mln zł podzielimy w ten sposób: 2 mln na projekt ogólnomiejski i po 300 tys. na projekty z 10 grup osiedli?

Zagłosuję na Komorowskiego

Może to oczywiste, że w nadchodzących wyborach zagłosuję na kandydata na prezydenta z Platformy Obywatelskiej. Chcę napisać, że zagłosuję na niego, bo widzę w nim poważnego człowieka, który godnie sprawuje ten urząd.

 

Wybór jest oczywisty i – jeszcze raz to podkreślę – nie z powodów politycznych. Wiele łączy mnie z prezydentem Komorowskim, m.in. posiadanie licznej rodziny. Duża, wielodzietna rodzina jest współcześnie poważnym wyzwaniem, któremu ciężko czasem sprostać przede wszystkim z uwagi na brak czasu i większe wydatki. Znam te problemy, bo przecież mam czworo dzieci.

Dlatego cieszyłem się, słysząc jak w czasie jednej z wizyt Bronisława Komorowskiego w Płocku ludzie dziękowali prezydentowi za Ogólnopolską Kartę Dużej Rodziny.

 

Wszyscy potrzebujemy dziś w Polsce spokoju i bezpieczeństwa. Bronisław Komorowski nam to gwarantuje rozważnymi działaniami, znajomością polskiej i międzynarodowej sceny politycznej i doświadczeniem. Jest sprawdzonym prezydentem, doskonale orientującym się w meandrach światowej polityki, bardzo dobrze postrzeganym przez innych, światowych przywódców.

Przyznajcie się sami, ilu z nas zaniepokoiły doniesienia z Ukrainy? Ilu z nas zadało sobie skrycie pytanie, którego nie chcemy głośno powiedzieć? Ile razy pomyśleliśmy, że granica z Rosją jest tak blisko, że do Kaliningradu można dojechać w kilka godzin….

Bronisław Komorowski daje mi gwarancję spokoju i bezpieczeństwa. Wiem, że głowa państwa zachowa się odpowiedzialnie, nie pozwoli się wciągnąć w polityczną awanturę. Ma za sobą całą kadencję doświadczeń, które zdobywał w trudnym dla Polski okresie. W czasie kiedy wielu z naszych sąsiadów ogłaszało mobilizację swoich sił zbrojnych, czy powrót obywateli do zasadniczej służby wojskowej, także w okresie światowego kryzysu i bankructw państw.

 

Zagłosuję na Komorowskiego, bo nie chcę znów czytać doniesień prasowych o łamaniu przez pilotów rządowych samolotów procedur bezpieczeństwa, jak to było w Gruzji, nie chcę czytać o kłótniach premiera i prezydenta, którzy nie potrafią ze sobą w interesie Polski współpracować.

 

Dla Płocka to idealna sytuacja, kiedy prezydent RP, premier i prezydent miasta są z tej samej formacji politycznej. Otwiera to drogę do współpracy, z owoców której – jako płocczanie – korzystamy.
Mamy idealny przykład współpracy z przedstawicielem władzy państwowej – wojewodą mazowieckim Jackiem Kozłowskim. Dzięki dobrej współpracy prowadzimy renowację tzw. kamery pruskiej – zabytkowej siedziby delegatury urzędu wojewódzkiego przy ul. Kolegialnej. Dzięki tej współpracy dostaliśmy środki na naprawę osuniętej Grabówki, mamy pieniądze na remont alejek spacerowych na skarpie pod Hotelem Starzyński.

Za dotacje rządowe wyremontowaliśmy al. Armii Krajowej, ul. Kutnowską, Obrońców Płocka 1920 roku, a teraz zaczynamy naprawę ul. Kazimierza Wielkiego.

 

Bronisław Komorowski bywał w Płocku, bardzo lubi nasze miasto. Po raz ostatni był w naszym mieście, kiedy postanowiliśmy upamiętnić w odrestaurowanej Małachowiance postać pierwszego niekomunistycznego premiera, wielkiego płocczanina i małachowiaka – Tadeusza Mazowieckiego. Zrobił to z prawdziwym oddaniem.

Warto to podkreślić, że prezydent RP widzi nie tylko sprawy wielkie, ale także te małe. Odebraliśmy z jego rąk ostatnio miły dar: daniele dla płockiego ogrodu zoologicznego.

Pamiętacie wizytę Bronisława Komorowskiego w Płocku? Okazało się, że nie jest pierwszym prezydentem, który ma związek z naszym miastem. Na ręce prezesa TNP profesora Zbigniewa Kruszewskiego przekazał pamiątki rodzinne Komorowskich, mające związek z naszym miastem. Zacytuję nasz serwis plock.eu:

„Pradziad prezydenta Zygmunt Komorowski studiował w Krakowie razem ze słynnym płocczaninem Ludwikiem Krzywickim. Młodzi ludzie przyjaźnili się. Znajomość zaowocowała pobytem Ludwika Krzywickiego w majątku Komorowskich na Litwie i prowadzonymi tam przez niego pracami archeologicznymi. Efektem wykopalisk była publikacja „Grodziska górno-litewskie” autorstwa Krzywickiego. Podczas spotkania w ratuszu prezydent Komorowski przekazał Towarzystwu Naukowemu Płockiemu właśnie tę publikację, a także „Wspomnienia” Ludwika Krzywickiego i dwie fotografie, będące pamiątkami po pradziadku”.

 

Jako polityk i jako samorządowiec podkreślałem wielokrotnie, że nie rzucam słów na wiatr i swoje deklaracje traktuję z całą odpowiedzialnością. Znam osobiście Bronisława Komorowskiego i wiem, że można mu zaufać.

Nasze starania o inwestycje zostały nagrodzone

Fabryka maszyn rolniczych CNH może się rozwijać. Zakończyliśmy postępowanie przetargowe w sprawie sprzedaży 19 hektarów lotniska, w wyniku którego jedna z większych płockich firm może stać się wkrótce ich właścicielem. Mamy perspektywę nowych miejsc pracy.

 

Ostatnia kampania wyborcza była dla mnie okresem podsumowania czteroletniej pracy na rzecz miasta i płocczan. Przyjemnym i pozytywnym, patrząc na wynik wyborów, podsumowaniem. Spotkałem się z wieloma miłymi reakcjami mieszkańców, którzy chwalili zmiany, jakie nastąpiły w Płocku. – Żeby tylko jeszcze praca była, zwłaszcza dla młodych – takie zdanie często słyszałem.

 

Samorząd nie buduje fabryk, a prezydent nie jest biznesmenem do pomnażania pieniędzy przy pomocy organizmu miejskiego. Może natomiast tworzyć warunki dla rozwoju biznesu: dobrą ofertę terenów inwestycyjnych, zwolnienia z podatków, dobrą infrastrukturę drogową, czy warunki do wypoczynku i rekreacji.

 

Dobra baza oświatowa to także element, który może zwrócić uwagę inwestorów. Bo jeśli miasto ma szkoły uczące na wysokim poziomie – inwestorzy będą to uwzględniać z myślą o swoich pracownikach i ich rodzinach. Dobre szkolnictwo zawodowe oznacza z kolei, że  na rynku znajduje się wykwalifikowana kadra pracownicza.

 

Jeśli przy tym będziemy mieli w mieście dobry klimat tworzony przez współpracujących ze sobą mieszkańców – mamy pełnię atutów do kuszenia ofertą inwestorów. Ale o tym, czy rzeczywiście zdecydują się na prowadzenie u nas biznesu – zdecydują oni sami.

 

Negocjacje z inwestorami nie są łatwe. Najlepiej było by dać im teren za symboliczną złotówkę. Zabieg taki daje duże szanse na pozyskanie inwestora. Zwłaszcza, gdy użyje on argumentu, że ma ofertę kupienia takiego taniego gruntu za granicą – np. na Węgrzech, Słowacji, Chorwacji, czy Turcji.

 

Ale nie chcemy publicznego majątku oddawać za symboliczną złotówkę. Ani przepisy na to nie pozwalają, poza tym natychmiast polityczni oponenci zarzucą, że tanio ziemię sprzedaliśmy. Trzeba znaleźć złoty środek.

 

Kolejny trudny aspekt starań o inwestorów wiąże się z tym, że inwestor budujący np. fabrykę w Płocku nie musi zatrudnić płocczan. Kadrę kierowniczą może sprowadzić z innego miasta lub kraju, a innych pracowników szukać na terenie płockiego powiatu ziemskiego. Jest to indywidualna decyzja każdego biznesmena, prezydent miasta nie ma na nią wpływu. Możemy negocjować na początkowym etapie inwestycji, aby inwestor podpisał umowę o współpracy z Miejskim Urzędem Pracy. Nie mam gwarancji, że się uda.

 

Słowem: tworzenie miejsc pracy nie tylko nie jest zadaniem samorządu, ale wszelkie działania w tym kierunku zderzają się z ekonomią. Biznes nie jest działalnością charytatywną.

 

Przykład CNH mówi jednak, że nasze starania zostały nagrodzone. Stworzyliśmy w Płocku na tyle dobre warunki, że biznes się rozwija.

 

Sprzedajemy ponad 19 hektarów terenu sąsiadującego z tym zakładem. Wiemy, że CNH chce się rozbudowywać.

 

To dla mnie nagroda i odpowiedź dla tych, którzy oczekiwali nowych miejsc pracy. CNH deklaruje, że zatrudni do 350 osób. Jeśli wierzyć zapewnieniom kierownictwa firmy – większość z nich znajdzie etaty. Dużo mniejsza część zatrudnionych będzie pracownikami agencyjnymi, sezonowymi. Taka forma zatrudnienia w CNH jest jednak zrozumiała, produkcja tego przedsiębiorstwa z natury jest sezonowa.

 

Nie koniec to naszych działań. Odebraliśmy pozwolenie na budowę drugiego odcinka obwodnicy, jej realizacja zacznie się w tym roku. W 2016 po drugiej stronie lotniska – patrząc z perspektywy CNH – przebiegać będzie już nowa droga. Obok niej mamy kolejne tereny inwestycyjne, przeznaczone właśnie na sprzedaż. Następne czekają na m.in. Trzepowie.

 

Pamiętajmy także o inwestycjach Orlenu, one również dają miejsca pracy, a rosnąca wartość majątku zakładu produkcyjnego PKN przekłada się na podatek on nieruchomości, który w przypadku koncernu sięga 130-140 mln zł.
Powtórzę: nie jest rolą prezydenta i Urzędu Miasta budowanie fabryk i tworzenie miejsc. Ale jak widać – skutecznie staramy się o tych, którzy te fabryki budują i miejsca pracy dają.

Komu przeszkadza Mazowiecki? Krajan Mazowiecki

Pół kraju widzi w Tadeuszu Mazowieckim najlepszego premiera jakiego mieliśmy. Kiedy chcemy mieć ulicę jego imienia – radni PiS pytają: co konkretnie zrobił dla Płocka?  I dlaczego nie piszemy, co robił ponad pół wieku temu? A dlaczego poseł PiS Jasiński nie pisze, że był komunistą?

 

Historię i postacie historyczne najlepiej ocenia się z perspektywy czasu, kiedy widzimy wszystkie następstwa historycznych wydarzeń.

Tadeusz Mazowiecki był wielkim Polakiem i mężem stanu. Jego rząd był zapowiedzią wolności, którą się dziś cieszymy. Wolnością, którą zdobyliśmy bez jednego wystrzału. Wielu ludzi nie pamięta lub nie chce pamiętać atmosfery 1989 i 1990 roku, pierwszych lat rządów Tadeusza Mazowieckiego, kiedy to obywatele ówczesnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej uciekali do Polski, bo tu zapanowała wolność i otwarta stała się droga na Zachód.

Smutne, ale dziś politycy PiS zapominają o tym, że w PRL nie wszyscy mieli odwagę się przeciwstawić komunistycznej władzy. Zapominają także, że nie wszyscy wierzyli, iż jeszcze w czasach rządów Mazowieckiego komuniści już nie wrócą.

Tadeusz Mazowiecki stał się symbolem przemian całej Europy. Kiedy na ostatniej sesji rady miasta radni PO zaproponowali nazwanie jego imieniem pierwszego odcinka obwodnicy – radni PiS zaczęli pytać. O co?

– Co konkretnego Mazowiecki zrobił dla Płocka – zapytał konkretnie radny PiS Marek Krysztofiak.

Odpowiem pytaniem: – A co konkretnego dla Płocka zrobił Chopin? Mickiewicz? Sienkiewicz? Albo generał Kutrzeba? Albo generał Anders? No, może w tym ostatnim przypadku „przesadziłem”, bo w końcu generał Anders most im. Legionów Piłsudskiego we wrześniu 1939 roku wysadził w powietrze – więc mamy konkret. Ale czy to z powodu tej mostowej „demolki” nadaliśmy ulicy jego imię?

.

 

Co zrobił Tadeusz Mazowiecki? Z całej listy jego zasług wymienię jedną: zaczął odbudowę polskiego samorządu.

Niech sobie przypomnę: kto się tym zajmował na naszym terenie? Czy nie był to obecny poseł PiS Wojciech Jasiński?

A jakże. Był. W latach 1990–1991 pełnił funkcję delegata Pełnomocnika Rządu ds. Reformy Samorządu Terytorialnego w nieistniejącym województwie płockim.

 

Radni, politycy PiS prezentują uderzający relatywizm. Mówią, że nie poprą wniosku o nadanie imienia Tadeusza Mazowieckiego pierwszemu odcinkowi obwodnicy, dopóki w uzasadnieniu wniosku i życiorysie pierwszego niekomunistycznego premiera Polski nie będzie wszystkich jego elementów. Także o tym, co robił w latach 50.

Może apelujmy w takim razie o to, by w żadnym przypadku nie popierać kandydatury posła PiS Wojciecha Jasińskiego dopóki nie będzie w każdym życiorysie przyznawał się, że w latach siedemdziesiątych zapisał się do komunistycznej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, kiedy pracował w Urzędzie Miasta w Wydziale Spraw Wewnętrznych. Bez wątpienia wyniósł z tej pracy bogate doświadczenia.

 

Nie były to lata czterdzieste, pięćdziesiąte, okres szczelnej, żelaznej kurtyny. Nie były to czasy stalinowskiego terroru, absolutnego zniewolenia, kiedy studentom kończącym uczelnie wręczano wraz z dyplomami nakazy pracy w określonym miejscu, przesądzając o ich losie. Nie były to lata, kiedy sądy skazywały rolników za nieodstawienie kontyngentu zbożowego i „wysyłały” ludzi do więzienia za opowiedzenie dowcipu politycznego.

 

Były to czasy gierkowskich rządów, kiedy możliwy był wyjazd za granicę, a w Płocku można było spotkać Japończyków budujących instalacje w kombinacie.

Zajrzałem na stronę posła PiS. Nie ma tam nic o tym, że w latach siedemdziesiątych został komunistą, zapisując się do PZPR.

 

Radnym PiS jak Marek Krysztofiak, czy Andrzej Aleksandrowicz przeszkadza jakiś brak w życiorysie Tadeusza Mazowieckiego i to, że przez niektórych historyków oceniany jako zbyt lewicowy, socjalistyczny, czy ugodowy wobec komunistów. Ale jeśli to grzechy to dlaczego im nie przeszkadza, że ich własny lider przez lata był działaczem komunistycznej partii? Panowie, nie wytykacie tego posłowi? Sumienie nie gryzie? Nie pytacie pana posła, co robił w czasie robotniczego sprzeciwu w czerwcu 1976, kiedy na ulicach Płocka komunistyczna milicja rozpędzała protestujących ludzi? A może akceptujecie taki stan rzeczy? Bo to, że lider płockiego PiS był komunistą to nie ocena, ale konkret.

Wszyscy skorzystamy na poszerzeniu granic

Wraca dyskusja na temat poszerzenia Płocka i przesunięcia granic z sąsiednimi gminami Słupno oraz Radzanowo. Nie wszystkie zalety tego pomysłu zostały upublicznione, wypada, żebym zabrał głos w tej sprawie.

Nie po raz pierwszy Płock zaczyna mówić i potrzebować poszerzenia granic. W ubiegłym stuleciu zmian takich było wiele.
W latach 20. przyłączone do Płocka zostało Radziwie. Na początku lat 50. – Kostrogaj i fragment Nowego Boryszewa. Początek lat 60. to z kolei przyłączenie Winiar i Białej Nowej, a 80. – Podolszyc. Ostatni raz Płock powiększył się w 1997 roku, po przyłączeniu Gór, Ciechomic, Tokar, Longinusa, Bud Dolnych i Górnych.
Łatwo dostrzec wspólną cechę tych zmian: na nowych, przyłączonych do miasta terenach wyrastał wkrótce potem przemysł, osiedla mieszkaniowe lub trasy mostowe. Były to dla Płocka historyczne chwile, miały one olbrzymie znaczenie dla całego regionu, bo praca w dawnej Fabryce Maszyn Żniwnych, dawnych Mazowieckich Zakładach Rafineryjnych i Petrochemicznych, czy w tych mniejszych firmach na Kostrogaju była nie tylko dla płocczan, ale również dla mieszkańców z całego północnego Mazowsza. Nie zmieniło się to do dziś.
Możliwość podjęcia pracy w Płocku często powodowała, że mieszkańcy regionu przeprowadzali się na stałe do Płocka, do mieszkań w blokach powstających np. na Podolszycach.

Od 10, 15 lat obserwujemy silny proces suburbanizacji – ludzie wyprowadzają się do domów w podmiejskich gminach i liczba płocczan maleje. Ale ci ludzie wciąż pozostają związani z Płockiem: tutaj przyjeżdżają do pracy, do galerii handlowych, do kina, czy restauracji.

Mówimy dziś otwarcie o przyłączeniu do Płocka terenów dwóch sąsiednich gmin. W przypadku Słupna chcemy poszerzyć granice miasta o tereny Nowego Gulczewa.
Powodów jest wiele, jako pierwszy wymienię argument związany z komunikacją.

Chcemy poszerzyć ul. Wyszogrodzką do czterech pasów ruchu i na skrzyżowaniu z ul. Harcerską zbudować rondo o dużej przepustowości.
Dla płocczan inwestycja ta oznacza większy prestiż miasta, bo pierwsza droga wylotowa – w tym przypadku akurat w kierunku Warszawy – stanie się kilkupasmową arterią. Inwestycja będzie też logicznym przedłużeniem głównej arterii komunikacyjnej Płocka, zwiększy również wygodę jazdy w kierunku stolicy.
I właśnie: ułatwi życie także tym mieszkańcom gminy Słupno, którzy codziennie przyjeżdżają rano do Płocka do pracy, czy szkoły, a po południu z niego wyjeżdżają. Bez przesunięcia granicy budowa nowego pasa ul. Wyszogrodzkiej jest utrudniona.

Mieszkańcy terenów, które proponuję przyłączyć, odniosą dużo więcej korzyści. Zyskują dostęp do płockich szkół i przedszkoli oraz żłobków, a także wydłużającej się listy profilaktycznych programów zdrowotnych oraz innych udogodnień jak np. Karta 3+, czy Karta Seniora.
Otwiera się przed nimi możliwość objęcia nowych terenów miejską strefą transportu publicznego, ale też monitoringiem miejskim, nadzorem Straży Miejskiej, a także miejskich służb komunalnych.

Nie tylko więc w grę wchodzi sprzątanie śmieci, ale np. zimą odśnieżanie. Kiedy mocniej popada śnieg – od razu na drogach widać, gdzie jest granica Płocka, w którym miejscu zaczyna się miasto, bo od tego momentu zawsze trasa jest przejezdna, jeśli wręcz nie całkowicie czarna.
Przyłączenie Nowego Gulczewa ułatwia zagospodarowanie Jaru Rosicy na np. tereny rekreacyjne.

W przypadku propozycji przyłączenia do Płocka terenów Nowego Boryszewa w grę wchodzi także szybkie uzbrojenie tej okolicy w miejską infrastrukturę – przede wszystkim w kanalizację, która znacznie obniży koszty utrzymania domów. Zresztą obszar Nowego Boryszewa nie jest silnie zasiedlony, co jest zaletą, bo widzimy w nim tereny inwestycyjne. Inwestycje przemysłowe zaś to miejsca pracy dla płocczan, ale nie tylko dla płocczan. Także dla mieszkańców regionu płockiego.

Jest jeszcze jeden argument: olbrzymi budżet inwestycyjny Płocka. Rocznie wydajemy na inwestycje z budżetu miasta 140 mln zł. Do tego dochodzą środki zewnętrzne – programy rządowe np. schetynówki, środki unijne, pieniądze z instrumentu Jessica, w których zdobywaniu jesteśmy wyjątkowo skuteczni. W minionej, czteroletniej kadencji wydaliśmy na inwestycje w Płocku prawie miliard złotych. Można sobie wyobrazić, jak szybko przyłączone tereny sąsiednich gmin mogą rozkwitnąć.

Poszerzmy granice Płocka. Wszystkim nam to się opłaca.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Moim zdaniem…

Andrzej NowakowskiUp ↑